Ja osobiscie wierzę w "życie po życiu"!
Kiedyś, bardzo zaciekawila mnie seria właśnie pod tym tytułem. Wydania nie pamiętam, ale w 100 % było to wydawnictwo katolickie.
Były tam zawarte, opowiadania właśnie ludzi po przejściu przez tzw. "śmierć kliniczną". Wszystkie przypadki były omawiane przez, księży zajmujących sie tymi przypadkami. Bardzo ciekawa lektura.
Czy badania coś nam dadzą. Może poprawią nasze samopoczucie ale większej rewolucji nie uzyskamy. Bo też czemu by to miało służyć.
Ja opuszczam ciało bardzo rzadko, choć kiedyś zdarzało się po wypiciu większej ilości "ognistej wody" :)
I na koniec - NIC CO LUDZKIE NIE JEST NAM OBCE
A sprawy "zaświatów" nic nie zmienią, w naszym postępowaniu.
hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy?
Marcin1984 napisał 2010-10-29 13:34:19hmm, ja tam wierzę w "życie po życiu" i ufam, że gdzieś tam spotkam się ze wszystkimi swoimi bliskimi kiedyś... A Wy?
Tak i też mam taką nadzieję:)
"Miałem uczucie, że poruszam się w głębokiej, bardzo ciemnej dolinie. Ta ciemność była tak głęboka i nieprzenikniona, że absolutnie nic nie widziałem, ale było to najcudowniejsze, wolne od zmartwień przeżycie, jakie można sobie wyobrazić".
"Wszystko było czarne, tylko gdzieś w dali przed sobą widziałem światło. Było niezwykle jasne, ale z początku niezbyt duże. Powiększało się w miarę jak się zbliżałem. (...) Pomyślałem »Jeśli już mam umrzeć teraz, to wiem, kto czeka na mnie tam na końcu, w tym świetle«".
"Unosiłam się nad stołem i widziałam wszystko, co robili. Z całą pewnością wiedziałam, że umieram. A jednak martwiłam się o moje dzieci, o to, kto się nimi zaopiekuje. Nie byłam jeszcze gotowa, żeby odejść. Bóg pozwolił mi żyć".
Raymond Moody
Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna .
Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono .
Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ...
tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów
http://www.papilot.pl/lifestyle/9896/Ile-wazy-ludzka-dusza.html
SKORPION1 napisał 2010-10-29 16:00:13Śmierć to koniec! zakończenie Naszej świadomości - przynajmniej w obecnej formie umieszczonej w naszym ciele . Kiedy śmierć ? Kiedy trans ? A kiedy "stan przejściowy"..... granica niestety jest dosyć płynna .
Kiedyś ( dosyć dawno czytałem ) zbadano podkładając pod łóżko superczułe wagi że ciało żywego człowieka waży więcej , a po jego śmierci mniej . W grę nie wchodzi tu żaden ubytek fizjologiczny ponieważ przed tym odpowiednio się zabezpieczono .
Ja ze swej strony mogę jedynie potwierdzić że człowiek nieprzytomny słyszy co się koło niego dzieje i mówi jednak nie może nic zrobić . Człowiek taki potrafi co najwyżej płakać gdy słyszy że ktoś obok mówi że umiera .Zastanówmy się więc o czym przy takich ludziach rozmawiamy ...
tutaj znalazłem ciekawą odpowiedż 21 gramów
http://www.papilot.pl/lifestyle/989 6/Ile-wazy-ludzka-dusza.html
Jest nawet taki film "21 gramów", z Seanem Pennem, bardzo fajny. Ja jestem na etapie myślaenia, ze po śmierci nie ma nic, a to całe niebo itp. to tylko po to, zeby nas uspokoić. Ale może kiedyś zmienię zdanie...
A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :)
PRZYPADEK 2 -Wywiad hipnotyczny.
Dr N.: Czy odczuwa pan silny ból z powodu strzały ?
P.: Tak... grot rozdarł mi gardło... umieram (pacjent zaczyna szeptać, trzymając się rękoma za gardło). Duszę się... krew płynie... Will ( mąż) mnie podtrzymuje... ból... straszliwy... teraz wychodzę... tak czy inaczej, to już koniec.
Uwaga: Dusze często opuszczają swoje ludzkie ciała na kilka chwil przed rzeczywistą śmiercią, kiedy doświadczają silnego bólu. Któż mógłby je za to winić? Niemniej jednak, pozostają w pobliżu umierającego ciała.
Po zastosowaniu technik uspokajających, przeniosłem tego człowieka ze stanu podświadomości do nadświadomości, aby mógł przejść do wspomnień duchowych.
Dr N.: W porządku, Sally, zaakceptowałaś fakt, że zostałaś zabita przez Indian. Czy mogłabyś opisać mi dokładnie uczucie, jakiego doświadczyłaś w chwili śmierci?
P.: Jak siła... pewnego rodzaju... wypychająca mnie do góry z mojego ciała.
Dr N.: Wypychająca cię? Dokąd?
P.: Zostaję wyrzucona na zewnątrz przez czubek głowy.
Dr N.: Co zostaje wyrzucone?
P.: No - ja!
Dr N.: Opisz, co znaczy „ja”. Jak wygląda rzecz, która jest tobą, wychodząca przez czubek
głowy twojego ciała ?
P.: Jak światełko wielkości główki od szpilki... promieniujące...
Dr N.: W jaki sposób emitujesz światło ?
P.: Z mojej energii. Wyglądam trochę jak przezroczysta biel... moja dusza...
Dr N.: A czy ta świetlista energia po opuszczeniu twego ciała pozostaje niezmieniona?
P.: (pauza) Wydaje się, że odrobinę rosnę... kiedy się obracam.
Dr N.: Kiedy twoje światło rozszerza się, to jak wyglądasz?
P.: Jak cienki sznurek... zwisający...
Dr N.: A jak w rzeczywistości odczuwasz proces opuszczania ciała?
P.: No cóż, jakbym zrzuciła skórę... tak jak obiera się banana. Po prostu w jednej chwili tracę moje ciało!
Dr N.: Czy to uczucie jest nieprzyjemne?
P.: Och, nie! Cudownie jest czuć się tak wolnym, nie odczuwać więcej bólu, ale... czuję się... zdezorientowana... Nie spodziewałam się, że umrę... (w głos mojego pacjenta wkrada się smutek, a ja chciałbym, żeby pozostał on jeszcze przez chwilę skupiony bardziej na swojej duszy niż na tym, co dzieje się z jego ziemskim ciałem).
Dr N.: Rozumiem, Sally. Odczuwasz w tej chwili jako dusza niejakie pomieszanie. W twojej sytuacji jest to naturalne, biorąc pod uwagę, co przeszłaś. Odpowiedz teraz na moje pytania. Powiedziałaś, że unosiłaś się. Czy tuż po śmierci jesteś w stanie krążyć bez ograniczeń.?
P.: To dziwne... to tak, jakbym była zawieszona w przestrzeni pozbawionej powietrza... nie ma ograniczeń... nie ma grawitacji... jestem nieważka.
Dr N.: Czy masz na myśli, że jest to czymś w rodzaju próżni?
P.: Tak... Nic wokół mnie nie ma stałej masy... Nie ma przeszkód, w które można by uderzyć... Dryfuję...
Dr N.: Czy możesz kontrolować swoje ruchy, kierunek, w jakim zmierzasz?
P.: Tak... mogę do pewnego stopnia, ale odczuwam... przyciąganie... do białej światłości... jest tak jasno.
Dr N.: Czy natężenie światłości jest wszędzie takie samo?
P.: Jaśniej... z dala ode mnie... w kierunku mojego ciała jest trochę ciemniejsza... biała... szara... (zaczyna płakać) och, moje biedne ciało... Nie jestem jeszcze gotowa odejść ( pacjent cofa się w fotelu, jakby się czemuś sprzeciwiał).
Dr N.: W porządku, Sally, jestem z tobą. Chcę, żebyś się odprężyła i powiedziała mi, czy siła, która wyciągnęła cię przez głowę w momencie śmierci, nadal cię ciągnie i czy możesz ją powstrzymać?
P.: (milczy) Kiedy uwolniłam się od swego ciała, ta siła zelżała. Teraz czuję jakby trącanie łokciem... odciągające mnie od mojego ciała... Nie chcę jeszcze iść... ale coś domaga się, abym zaraz poszła.
Dr N.: Rozumiem, Sally, ale podejrzewam, iż w pewnym sensie uczysz się dopiero panowania nad tym. Jak byś opisała tę ciągnącą cię rzecz?
P.: Jakiś... rodzaj magnetycznej... siły... ale... Chcę zostać trochę dłużej...
Dr N.: Czy twoja dusza może przeciwstawić się tej sile tak długo, jak ty tego pragniesz?
P.: (następuje długa przerwa, podczas której odnoszę wrażenie, że pacjent prowadzi wewnętrzną dyskusję ze sobą w swoim poprzednim wcieleniu jako Sally) Tak, mogę, jeśli naprawdę chcę zostać. ( mój rozmówca zaczyna płakać) Och, to okropne, co te dzikusy zrobiły z moim ciałem. Wszędzie na mojej ślicznej niebieskiej sukience jest krew... Mój mąż Will stara się mnie podtrzymać, wraz z naszymi przyjaciółmi walczy nadal z plemieniem Kiowa.
Uwaga: Wzmacniam obraz ochronnej tarczy wokół pacjenta, jest to bardzo ważny element techniki uspokajającej. Dusza Sally nadal krąży nad jej ciałem po tym, jak przesunąłem w czasie tę scenę do momentu, kiedy strzelcy z platformy kolejowej odpędzają Indian.
Dr N.: Sally, co twój mąż robi tuż po ataku?
P.: Och, dobrze... nie jest ranny... ale... ( ze smutkiem) trzyma moje ciało... płacze nade mną... nie może nic dla mnie zrobić, lecz wydaje się, że jeszcze sobie tego nie uświadamia. Jestem zimna, ale jego dłonie obejmują moją twarz... całuje mnie.
Dr N.: A co ty teraz robisz?
P.: Jestem ponad głową Willego. Staram się go pocieszyć. Chcę, żeby czuł, że moja miłość naprawdę nie odeszła... Chcę, aby wiedział, że nie utracił mnie na zawsze i że znowu go zobaczę.
Dr N.: Czy twój przekaz do niego dociera?
P.: Jest tak wiele smutku, ale on... wyczuwa to, co najważniejsze... Wiem o tym. Nasi przyjaciele otaczają go... i w końcu nas rozdzielają... chcą na nowo ustawić wagony i ruszać dalej.
Dr N.: A co się dzieje teraz z twoją duszą?
P.: Nadal powstrzymuję odciąganie.... Chcę zostać.
Dr N.: Dlaczego?
P.: No cóż, wiem, że jestem martwa... ale nie jestem jeszcze w stanie opuścić Willego i... chcę zobaczyć, jak mnie chowają.
Dr N.: Czy w tej chwili widzisz lub wyczuwasz wokół siebie jakąś inną duchową istotę ?
P.: (pauza) Są blisko... wkrótce je zobaczę... Czuję ich miłość tak, jak chcę, aby Will czuł
moją... Czekają, aż będę gotowa.
Dr N.: Czy w miarę upływu czasu jesteś w stanie pocieszyć Willego?
P.: Próbuję dotrzeć do jego umysłu.
Dr N.: Udaje ci się to?
P.: (pauza) Myślę, że... odrobinę... on mnie czuje... zdaje sobie sprawę... z miłości...
Dr N.: W porządku, Sally teraz posuniemy się naprzód w czasie względnym. Czy widzisz swoich przyjaciół z wagonu? Czy widzisz, jak kładą twoje ciało w jakimś grobie?
P.: ( Głos jest bardziej pewny) Tak, pochowali mnie. Nadeszła dla mnie pora, aby
odejść... Teraz przychodzą po mnie... Ruszam... w stronę jaśniejszego światła...
cdn.
Swoją chwilę śmierci każdy przeżywa inaczej i o tym trzeba pamiętać .
U jednych dostrzegamy przerażenie w ich oczach , inni odchodzą z uśmiechem-spokojnie i majestatycznie.
Prawdziwej drogi tego co odchodzi z ciała ( przez jednych nazwanego "duszą", w kulturze Egiptu -"Ka" ) ludzkość najprawdopodobnie nigdy nie pozna . Może to i lepiej ! Nie wyobrażam sobie "cukierkowego świata" gdzie jeden przez drugiego stara się być miły i usłu żny po to tylko żeby po śmierci mieć się czym okazać . Nie wyobrażam też sobie bezwzględnego terroru na ziemi tyranów którzy nie musieli by się bać kary po drugiej stronie .
Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…
ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…
Fajny ten dialog.

PRZYPADEK 3
Dr N.: Opuszczasz teraz ciało. Zaobserwuj, jak oddalasz się coraz bardziej od miejsca, w którym umarłaś, od Ziemi. Zrelacjonuj mi to, czego doświadczasz.
P.: Przede wszystkim... blisko Ziemi było bardzo jasno... teraz jest trochę ciemniej, ponieważ weszłam do tunelu.
Dr N.: Opisz mi ten tunel.
P.: Jest pusty i ciemny, a na jego końcu znajduje się mały krąg światła.
Dr N.: Dobrze, a co teraz się z tobą dzieje?
P.: Czuję szarpnięcie... delikatne pociągnięcie... Sądzę, że mam przepłynąć... przez ten tunel.
I robię to. Jest teraz bardziej szaro niż ciemno, ponieważ świetlisty krąg rozszerza się przede mną. To tak jakby... (pacjentka przerywa)
Dr N.: Mów dalej.
P.: Jestem przywoływana ?
P.: (zniża głos) Jest tak... nadal... to takie ciche miejsce... Znajduję się w miejscu przebywania dusz...
Dr N.: Czy w tej chwili jako dusza doznajesz jeszcze jakichś innych wrażeń?
P.: Myśl! Czuję... wszędzie wokół mnie potęgę myśli. Ja...
Dr N.: Po prostu całkowicie się odpręż i pozwól twoim wrażeniom napływać swobodnie, kiedy będziesz zdawała mi dokładną relację z tego, co się z tobą dzieje. Proszę, mów dalej.
P.: A więc, trudno to ubrać w słowa. Czuję... myśli pełne miłości... braterstwa... empatii... i jest to
połączone z... oczekiwaniem... tak jakby inni... czekali.
Dr N.: Czy czujesz się bezpiecznie, czy raczej jesteś trochę przestraszona?
P.: Nie boję się. Kiedy byłam w tunelu, byłam bardziej... zdezorientowana. Tak, czuję się bezpiecznie... Jestem świadoma myśli docierających do mnie... pełnych troski... napełniających mnie wiedzą. To dziwne, ale jest również tu, wokół mnie, zrozumienie tego, kim jestem i dlaczego teraz się tu znajduję.
Dr N.: Czy dostrzegasz wokół siebie jakiekolwiek oznaki tego, o czym mówisz?
P.: (cichym tonem) Nie, wyczuwam to - wszędzie harmonia myśli.
Dr N.: Wspomniałaś o substancjach podobnych do chmur, które otaczały cię po wyjściu z tunelu. Czy znajdujesz się w niebie ponad Ziemią?
P.: ( pauza) Nie - to nie to - ale zdaję się płynąć przez te jakby chmury, które są odmienne od ziemskich.
Dr N.: Czy w ogóle widzisz Ziemię? Czy jest pod tobą?
P.: Może jest, ale nie widziałam jej, odkąd weszłam do tunelu.
Dr N.: Czy odczuwasz, że jesteś nadal połączona z Ziemią, może w innym wymiarze?
P.: To możliwe - tak. W moim mniemaniu Ziemia wydaje się bliska... i nadal czuję się z nią połączona... ale wiem, że znajduję się w innej przestrzeni.
Dr N.: Co jeszcze możesz mi powiedzieć o swoim nowym miejscu pobytu?
P.: Jest nadal trochę... mroczno... ale wydostaję się stąd.
cdn
ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…
Świetne!!!
Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje...
ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…
Dobre, dobre ;)
Też tak myślę, ale przecież wywoluję się duchy i coś się dzieje to chyba ktoś tam jest za światami?
oliwka napisał 2010-10-30 21:04:53Trzeba w coś wierzyć...tak, jak w BOGA, tak i w to, że jednak to "drugie" życie istnieje...
ducinaltum napisał 2010-10-30 12:07:19 Dla mnie - jako dla chrześcijanki - śmierć jest tylko przejściem do Domu :)
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być! Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by to miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią…
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto wiedział, żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy nie wiedziałem, czyli jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się dopiero później…
Bardzo dobre porównanie...
jagienka napisał 2010-10-29 19:22:19A ja jestem przekonana, że dopiero TAM jest życie! I to na wieki wieków... I będą tam moi bliscy, którzy poprzedzili mnie w tej wędrówce... I wiara w to dodaje mi sił, by tu żyć tak, żeby tam się znaleźć... :)
I ja podobnie myślę...