Czy kartki do spowiedzi są potrzebne?
U nas nadal one funkcjonują. Spowiedź wielaknocna odbywa sie na kartki, których jeśli ktoś nie odda - ma nieprzyjemności później np. podczas kolędy.
Ja sie juz wyspowiadałam, karteczkę oddałam, choć niesmak pozostaje...
Nie uważam, bym musiała być w taki sposób rozliczana ze swojej wiary. Jest to dla mnie uwłaczające. I nie tylko dla mnie.
Spowiedź powinna być potrzebą sumienia, a nie obowiazkiem na kartkę.
Oczywiscie ktoś zaraz powie, że te kartki słuzą liczeniu wiernych etc. , ale prawda jest taka, że funkcjonują już w coraz mniejszej liczbie parafii, z czego wynika, ze pozostałe, znalazły inne sposoby....
Ja swoje zdanie juz wyraziłam. Zapraszam Was do wyrażania opinii.
1. Ano właśnie - nie. Ale jak widać, ludzie różnie do tego tematu podchodzą - choćby z wypowiedzi dziecinki.
2. Tutaj zgadzam sie z Centem i Spititout - to Bóg przebacza i tak naprawdę słowa księdza podczas spowiedzi nie muszą być miarodajne - jeśli on np. nie udzieli nam rozgrzeszenia nie znaczy to, ze sam Bóg nam nie wybaczy, jest On wszak miłosierny i osądzi nas wszystkich w dniu Sądu Ostatecznego, czyż nie?
3. Skad ciągle u Ciebie i Bartta przekonanie, że ludzie spowiadaja sie raz na kilka lat lub raz do roku? Znam wielu spowiadajacych sie regularnie, a i oni maja problem ze znalezieniem dobrego spowiednika.
4. Jak napisałam nie marzę o ideałach, bo takowych nie ma. Dla mnie najważniejsze jest powołanie - a to widać, słychać. Sptokałam kiedyś księdza podczas rekolekcji - biło od niego cos niesamowitego, w taki sposób opowiadał o Bogu, ze my - ówczesna młodzież - słuchaliśmy z otwartymi gębami. Bez umoralniania, wywyższania się, krzyku. Ale miałam tylko raz takie szczęście.
1. Źle mnie zrozumiałaś i chyba już wyjaśniłam wyżej, o co mi chodziło.
2. Głębsza teologia. Pismo św. mówi: którym odpuścicie, są im odpuszczone... a co jeszcze zrobi Bóg - Jego sprawa.
3. Widocznie mało jest takich dobrych spowiedników albo mało szukania...
Tak, teraz juz wyjaśniłaś:) Źle sie zrozumiałyśmy.
Co do 2. - czyi i takw szystko zależy od Boga. My mozemy tu na ziemi zywić przekonanie, ze skoro ksiądz odpuszcza nam winy, Bóg takze, ale tak naprawdę okaże sie to na Sądzie Ostatecznym.
Co do 3. - pewnie i jedno i drugie - masz rację.
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 19:15
- Posty: 860
Czemu znowu nie dostałam odpowiedzi na swój post od razu, tylko po odkopaniu większości "drażliwych" tematów :( jakiś dziwny dzień na odkopywanie dziś nastał...
Faktycznie forum szanszaspotkania.net i to, że małżonkowie radzą się księdza, któremu ufają, musi być dla ciebie traumatyczne, bo kolejny raz do tego nawiązujesz ;) o. Knotz przekierowuje do specjalistów, już o tym pisałam ;)
Ale dlaczego od razu traumatyczne :) Lubię nawiązywać do czegoś, co zdarza mi się obserwować, zwłaszcza że przykłady są takie sympatyczne... ksiądz psycholog-seksuolog-ginekolog i masy sfrustrowanych ludzi :)
Nie tylko księża wypowiadają się nt. rodziny - robią to psycholodzy, pedagodzy, którzy (UWAGA) nie zawsze mają własną rodzinę, poza tą, z której wyrośli. Z wieloma po prostu pracują. Tak jak nie każdy lekarz przeżył na własnej skórze każdą chorobę, którą leczy. Wyczuwam u Ciebie jakąś szczególną alergię na księży, jakby byli istotami innego gatunku ;)
Ależ błędnie :) Poznałam naprawdę dobrych księży tylko wstyd mi, że źli dalej funkcjonują w tej instytucji i tłumaczy się to Bogiem, który działa przez marne narzędzia... jeśli już posiłkujemy się przykładami kosmetyczki i fryzjera rozciągnijmy to na dalszą płaszczyznę - ich za złą pracę się zwalnia, nie działają dalej :)
Cieszę się, jeśli ksiądz wypowiada się nt. rodziny, seksualności, wychowania dzieci - i - kształci się w tym kierunku, by pomóc człowiekowi. Pewnie, że nie brakuje takich, których chcieliby pouczać, a wiedzy nie mają żadnej (tak jak wielu jest pseudopsychologów).
O takowych mówię :) Ziółka, wrzątki... czysta wiedza :)
A wracając do tematu - kartki do spowiedzi nie są dla mnie dobrym rozwiązaniem.
Popieram to co napisałaś :)
Nie tylko księża wypowiadają się nt. rodziny - robią to psycholodzy, pedagodzy, którzy (UWAGA) nie zawsze mają własną rodzinę, poza tą, z której wyrośli. Z wieloma po prostu pracują. Tak jak nie każdy lekarz przeżył na własnej skórze każdą chorobę, którą leczy. Wyczuwam u Ciebie jakąś szczególną alergię na księży, jakby byli istotami innego gatunku ;)
Ależ błędnie :) Poznałam naprawdę dobrych księży tylko wstyd mi, że źli dalej funkcjonują w tej instytucji i tłumaczy się to Bogiem, który działa przez marne narzędzia... jeśli już posiłkujemy się przykładami kosmetyczki i fryzjera rozciągnijmy to na dalszą płaszczyznę - ich za złą pracę się zwalnia, nie działają dalej :)
A z tym sie absolutnie zgadzam.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Kosmetyczka to nie powołanie - to zawód.
Kapłaństwo to powołanie. Nie bez powodu jest napisane, że Pan Bóg wybrał to, co głupie i słabe w oczach świata, aby to co mądre i silne upokorzyć.
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Kosmetyczka to nie powołanie - to zawód.
Kapłaństwo to powołanie. Nie bez powodu jest napisane, że Pan Bóg wybrał to, co głupie i słabe w oczach świata, aby to co mądre i silne upokorzyć.
I to samo napisałabym o farmaceutach z innego wątku:)
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Aha... fajnie :)
Kosmetyczka to nie powołanie - to zawód.
Kapłaństwo to powołanie. Nie bez powodu jest napisane, że Pan Bóg wybrał to, co głupie i słabe w oczach świata, aby to co mądre i silne upokorzyć.
I to samo napisałabym o farmaceutach z innego wątku:)
Brawo Iza!
Mozna sobie różnie tłumaczyć nieodpowiednie zachowania księży, ale powołanie jest wręcz przyczynkiem do tego, by takowe miały poważniejsze konsekwencje niz te, które maja obecnie. Ksiądz z powołania to taki, który kocha to, co robi. Są tacy - i Ty Bartt i Ducinaltum piszecie o o nich i ja wiem, ż ejest takich wielu - myślę, z eci ksieżą z powołania nie dopuscili by się wielu nieprzyzwoitych i niegodnych czynów, z jakimi spotykamy się u ksieży, którzy - według mnie - tak naprawdę tego powołania nie czują.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Jak łatwo wielu ludziom przychodzi osądzać, w tym wypadku księży - ten jest z powołania, a tamten to już nie. A skąd to wiesz Mamo Julki? Pan Bóg Ci się ze swoich planów i zamiarów wytłumaczył? To tak, jakby o małżeństwie w którym się źle dzieje powiedzieć, że "oni nie byli powołani do małżeństwa".
Jak łatwo wielu ludziom przychodzi osądzać, w tym wypadku księży - ten jest z powołania, a tamten to już nie. A skąd to wiesz Mamo Julki? Pan Bóg Ci się ze swoich planów i zamiarów wytłumaczył? To tak, jakby o małżeństwie w którym się źle dzieje powiedzieć, że "oni nie byli powołani do małżeństwa".
A Tobie się Bartt tłumaczy? Bo sprawiasz wrażenie, jakbyś wiedział lepiej od niego pewne rzeczy...
Nie wyobrażam sobie, aby powołanie objawiało się chciwością, pedofilią czy łamaniem celibatu - nie myśl, ze specjalnie wchodzę na temat występków księży, chcę Ci tylko nakreślić, co mam na myśli.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
A powołany, to znaczy "idealny"?? Ja nie ośmielam się dyktować Pan Bogu, jak i co ma robić. On sam powiedział, że wybrał to, co słabe - więc jak widzę księdza, który sprzeniewierza się swojemu powołaniu, to nie mówię, że wcale go nie ma. Tylko właśnie - sprzeniewierza się jemu. Tak samo jak małżonek, który zdradza swoją żonę. To, że ktoś jest powołany do małżeństwa wcale nie znaczy, że będzie idealnym mężem czy żoną. Tak samo jak to, że ktoś ma powołanie do kapłaństwa nie znaczy, że będzie drugim Popiełuszką.
Swoją drogą, to popatrz proszę na Jezusa i na Apostołów, których On osobiście powołał. Kim oni byli? Kłócili się o to, który z nich będzie największy, chodzili za Jezusem ale najczęściej zupełnie nie rozumieli tego, co mówi. Judasz, wybrany przez Jezusa okazał się być zwykłym złodziejem i zdrajcą. Piotr, którego Jezus namaścił na głowę Kościoła na ziemi okazał się być zwykłym tchórzem, który najpierw obiecywał, że w ogień wskoczy, a potem uciekł. A reszta Apostołów? Też uciekli spod krzyża. Też powiesz, że oni "nie mieli powołania"? A jednak Bóg potrafi nawet takie osoby uzdolnić do wielkich rzeczy.
- Zarejestrowany: 06.06.2010, 10:45
- Posty: 9066
U nas ksiądz nic nie mówił o kartkach do spowiedzi. Poprosił tylko o zaświadczenia o biermowaniu.
Wiem że kiedyś takie kartki były, dlaczego teraz się to zmieniło... nie wiem.
A powołany, to znaczy "idealny"?? Ja nie ośmielam się dyktować Pan Bogu, jak i co ma robić. On sam powiedział, że wybrał to, co słabe - więc jak widzę księdza, który sprzeniewierza się swojemu powołaniu, to nie mówię, że wcale go nie ma. Tylko właśnie - sprzeniewierza się jemu. Tak samo jak małżonek, który zdradza swoją żonę. To, że ktoś jest powołany do małżeństwa wcale nie znaczy, że będzie idealnym mężem czy żoną. Tak samo jak to, że ktoś ma powołanie do kapłaństwa nie znaczy, że będzie drugim Popiełuszką.
Swoją drogą, to popatrz proszę na Jezusa i na Apostołów, których On osobiście powołał. Kim oni byli? Kłócili się o to, który z nich będzie największy, chodzili za Jezusem ale najczęściej zupełnie nie rozumieli tego, co mówi. Judasz, wybrany przez Jezusa okazał się być zwykłym złodziejem i zdrajcą. Piotr, którego Jezus namaścił na głowę Kościoła na ziemi okazał się być zwykłym tchórzem, który najpierw obiecywał, że w ogień wskoczy, a potem uciekł. A reszta Apostołów? Też uciekli spod krzyża. Też powiesz, że oni "nie mieli powołania"? A jednak Bóg potrafi nawet takie osoby uzdolnić do wielkich rzeczy.
Uważasz wiec, że wszyscy ksieża na świecie zostali powłani? A czy powołanie to nie jest coś, co człowiek czuje i idzie za jego głosem? Według mnie jest. Dlatego tylko każdy poszczególny ksiądz wie, czy poszedł za głosem powołania, czy czegoś innego - rozsądku, presji rodziny, ucieczki - bo takie powody założenia sutanny też są.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
No właśnie według Koscioła Katolickiego powołanie to jest. Ci, którzy poszli pod wpływem presji, wykruszą się w czasie trwania nauki w seminarium. Pozostaną ci, co powołanie mają. Bóg zezwala im na to, by byli księżmi. A to, co potem robią, jest zależne od ich współpracy z łaską Bożą.
To tak jak z Apostałami. Jezus ich wybrał (powołał), oni odpowiedzieli na to wezwanie, a to, co potem zrobili, zależało od nich.
No właśnie według Koscioła Katolickiego powołanie to jest. Ci, którzy poszli pod wpływem presji, wykruszą się w czasie trwania nauki w seminarium. Pozostaną ci, co powołanie mają. Bóg zezwala im na to, by byli księżmi. A to, co potem robią, jest zależne od ich współpracy z łaską Bożą.
To tak jak z Apostałami. Jezus ich wybrał (powołał), oni odpowiedzieli na to wezwanie, a to, co potem zrobili, zależało od nich.
To jest moim zdaniem błędne rozumowanie.
Skad mozmey wiedzieć, czy dana osoba poczuła powołanie? Skad mozemyw iedzieć, czy ci pod wpływem presji czy innych czynników się wykruszyli? To wewnętrzna sprawa człowieka i Boga.
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
No właśnie według Koscioła Katolickiego powołanie to jest. Ci, którzy poszli pod wpływem presji, wykruszą się w czasie trwania nauki w seminarium. Pozostaną ci, co powołanie mają. Bóg zezwala im na to, by byli księżmi. A to, co potem robią, jest zależne od ich współpracy z łaską Bożą.
To tak jak z Apostałami. Jezus ich wybrał (powołał), oni odpowiedzieli na to wezwanie, a to, co potem zrobili, zależało od nich.
To jest moim zdaniem błędne rozumowanie.
Skad mozmey wiedzieć, czy dana osoba poczuła powołanie? Skad mozemyw iedzieć, czy ci pod wpływem presji czy innych czynników się wykruszyli? To wewnętrzna sprawa człowieka i Boga.
Kościół tak właśnie mówi.
Ewangelia w któryms miejscu: "nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem" - na tym fragmencie i innych się to opiera. Czyli inicjatorem jest Bóg.
- Zarejestrowany: 06.05.2009, 20:23
- Posty: 5452
Powołanie, to nie coś, co się czuje. Nasza odpowiedź na nie to nie jakaś magiczna więź, jakieś uniesienie, zależne od naszego nastroju - to decyzje, jakie podejmujemy w życiu.
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Jestem przeciwna spowiedzi na kartki ;)
U mnie nie ma czegos takiego.
- Zarejestrowany: 07.08.2010, 20:41
- Posty: 8231
Powołanie, to nie coś, co się czuje. Nasza odpowiedź na nie to nie jakaś magiczna więź, jakieś uniesienie, zależne od naszego nastroju - to decyzje, jakie podejmujemy w życiu.
O to mi się podoba. Można to powiedzieć też o małżeństwie,o byciu rodzicem, a nawet o innych zawodach, o obranej w życiu drodze...
E:..."życie to nie bajka" ;)
- Zarejestrowany: 07.05.2008, 09:21
- Posty: 26147
Tu pisaliśmy o powołaniu
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
6 lat w seminarium i więcej w zakonie to sporo czasu, by zwerfikować szczerość intencji znacznej części przyszłych księży. Formacja wygląda coraz lepiej. Owszem, nie zawsze wystarcza - mimo współpracy z kierownikiem duchowym, psychologiem, innymi, którzy odpowiadają za ich formację.
A co jeśli już po święceniach mężczyznie odwraca się wszystko o 180%? Zmienia się? Albo jeśli wiele lat temu prześlizgnął się przez formację lub była niezbyt dobra? Jeśli krzywdzi ludzi? Jeśli o Bogu najchętniej by zapomniał?
Nikt nie ma prawa krzywdzenia innego człowieka - niezależnie ksiądz czy nie. Sakrament przyjęty świadomie i dobrowolnie jest ważny, nie można go "wyłączyć" tak po prostu, bo człowiek na niego przestał zasługiwać.
To, co dzieje się teraz - zsyłanie niewygodnych księży do wiejskich parafii lub miejskich jako ich "przechowalnia" też mi nie odpowiada. Ja bym ich odsuwała na leczenie, rekolekcje - taka "kapłańska resocjalizacja". Mało się jeszcze w tym kierunku robi.
Powołanie przez Boga jest tematem złożonym i pięknym - Bóg powołuje, kogo sam chce. Człowiek może na to odpowiedzieć, ale może też zaniedbać, zmarnować. Ja jestem ostrożna w definiowaniu, kto powołanie do kapłaństwa ma, a kto nie. Bo często pozory mylą. Z tym "czuciem" to też bywa różnie.