Skąd się wzięło to święto? Otóż profesor psychologii społecznej na uniwersytecie Stanforda w Kalifornii Zimbardo zyskał światowy rozgłos w ten sposób, że swego czasu zorganizował na swym uniwersytecie dzień dziwaka (deviant day). Studenci tego dnia otrzymali polecenie, by przywdziać głupie (najlepiej odrażające) stroje oraz by zachowywać się głupio (najlepiej odrażająco). Sam profesor prowadził wykład przebrany w perukę i sukienkę oraz celem wzmożenia naukowości w trakcie wykładu nakładał kolczyki, a także malował się szminką. Ten eksperyment dał podobno wstrząsające rezultaty. Amerykańscy studenci na własnej skórze odczuli, co znaczy konformizm. Każdy z nas ma jakieś dziwactwa, więc jest to święto nas wszystkich.


Np. Odkładam wszystkie etykietki, które odrywam z zakupionych towarów. Nie wiem po co, ale to robię, potem jak juz uzbiera ich się pełno, przy robieniu porzadków wyrzucam i dziwię sie sobie, ze je odkładałam. Potem znów odrywam i odkładam... i tak w kółko. 
Joll zbiera etykietki a ja próbki kosmetyków, zbieram i nie używam. Mam ich całe pudełko. Uświadomiłam to sobie po wypowiedzi Joll.
Rzeczy, które zazwyczaj noszę w torebce zazwyczaj rzadko używam; dopiero, gdy zorientuję się, że którejś zapomniałam, pojawia się natychmiastowa potrzeba jej użycia.
Mam manię zamykania szafek i nawet jak nie jestem u siebie to zamykam.
Wszystko, co mam na biurku lub półkach musi stać zawsze w tym samym miejscu, jak ktos coś przestawi, to odruchowo kładę na to samo miejsce.
Pewnie jeszcze by się coś znalazło

jak wspomniała Ala....

