Pytania, na które nie potrafiliście odpowiedzieć waszym dzieciom.
- Zarejestrowany: 19.12.2013, 16:12
- Posty: 4400
Teraz na Familie.pl wyjątkowa możliwość wygrania vouchera na weekendowy pobyt w Hotelu Belvedere dla dwóch osób o wartości ok. 1200zł. Voucher będzie ważny do 20 grudnia 2014 roku.
Aby go zdobyć, wystarczy do 22 stycznia (włącznie) napisać autorsko i ciekawie na naszym forum i polubić stronę hotelu (https://www.facebook.com/hotelbelvederezakopane):
Pytania, na które nie potrafiliście odpowiedzieć waszym dzieciom.
Autor postu, który najbardziej nam się spodoba wygra niesamowity weekend w Hotelu Belvedere…
- Zarejestrowany: 25.03.2011, 12:51
- Posty: 12
Mamusiu, jak Lidzia była w brzuszku, to którędy ona z tego brzuszka wyszła?
jestem ciekawa jakie sa warunki realizacji tego kuponu... czy ta kwota wystarczy tylko na pobyt+wyzywienie? jesli tak,to jakie (ile posilkow i jakie)? czy moze w tej kwocie sa jakies tez zabiegi?
- Zarejestrowany: 25.04.2012, 13:36
- Posty: 87
Kiedy urodziła się moja córka 2,5 letni syn zapytał:
"Mamo, a kto kupił Zosię i dlaczego tylko jedną jak nas jest mama, tata i ja, a Zosia tylko jedna?"
Wyznając zasadę z mężem, że nie wymyślamy niestworzonych historii i nie nawijamy synowi makaronu na uszy zostaliśmy postawieni pod ścianą. Wiedząc, że syn jest bardzo dociekliwy i na każdą odpowiedź pyta " a dlaczego? a po co?" dobrnęlibyśmy w końcu do pytania finalnego, na które na pewno przy wykorzystaniu naszej wiedzy nie bylibyśmy w stanie odpowiedzieć.
- Zarejestrowany: 09.07.2013, 12:12
- Posty: 96
byłam kiedyś z córka koleżanki w parku na spacerze i tam dwa psy koło drzewka się hm..kopulowaly :) a Ola do mnie "ciociu a co te pieski lobią ? " a ja stanełam jak wryta i nie wiedziałam co jej powiedzieć powiedziałam, że bawią się w ugniatanie i poszłyśmy w drugą strone :)
nie mogłam opisać sytuacji z synem gdyż nie mówi jeszcze :)
- Zarejestrowany: 22.11.2013, 08:32
- Posty: 23
Mój mały szkrab zaczął szperać w pudełku, w którm trzymam podpaski, tampony itp. Tatuś jako pierwszy padł "ofiarą" pytań co to jest i do czego służy. Mąż potrafił odpowiedzieć na pytanie: "co to jest?". Z drugim pytaniem nie potrafił sobie dać rady i jak każdy mężczyzna skierował go do mamusi.
Gdy moje dziecko zapytalo: "Mamo, tata powiedział że to są tampony. To prawda, że wkłada się je do uszu gdy bolą?" .....zamarłam. Moją odpowiedzią było:"Nie kochanie, do uszu są patyczki lub watka. Choć pokażę Ci co się robi gdy bolą uszy. Na szczęście udało mi się odciągnąć mojego malca od tematu tamponu i skierować na temat watki i patyczków do uszu. Ufff:)
- Zarejestrowany: 13.03.2011, 20:53
- Posty: 52
Moja córka zadała pytanie
"Gdzie mieszka Bóg"
odpowiadam
"W niebie "
Córka na to
" Lecialam samolotem i jakoś go w niebie nie widziałam. To gdzie on mieszka?"
- Zarejestrowany: 19.01.2010, 16:22
- Posty: 1183
Ala gdy miała 6 lat zapytała mnie: A kto stworzył Pana Boga? No i na to pytanie już nie umiałam jej odpowiedzieć:)
- Zarejestrowany: 27.12.2011, 16:35
- Posty: 156
Pytanie mojej 3 letniej córki zamurowało mnie i przyznam szczerze, że nie wiem skąd je wzięła. Musiała usłyszeć rozmowę domowników.
Zapytała :" Mamo, co to znaczy, że ciocia doprawia wujkowi rogi? Soli je czy pieprzy?". I co tu odpowiedzieć?
- Zarejestrowany: 01.01.2014, 15:30
- Posty: 1
Mamo, co zrobić, żeby nie umarnąć? – pyta mnie moja czteroipółletnia córka. I nie po raz pierwszy zadaje to pytanie wagi ciężkiej. Czasem odpowiadam: – Ach, sama bym chciała to wiedzieć. A w duchu myślę: – Kochana, żeby nie umrzeć, to chyba trzeba by było w ogóle się nie urodzić… Ale nauczyłam się już, że nie o taką odpowiedź chodzi. Moja córka oczekuje ode mnie odpowiedzi, która choć trochę jej coś wyjaśni, uspokoi ją, zapewni, że świat jest dobry i poukładany. Nawet jeśli, jakby tu powiedzieć, nie do końca będzie to zgodne z prawdą… Najgorzej jest powiedzieć: nie wiem.
- Zarejestrowany: 15.07.2013, 13:16
- Posty: 30
Wieczór.
Ja: Zu co chcesz na kolację?
Zu: Jajecznicę.
Wyciagam jajko z lodówki, kładę na blacie i krzatam się po kuchni.
Zu: Mamo, a własciwie, to skąd kura wypluwa jajko. Byłam u babci w kurniku i widziałam, że dziób ma za mały! Nie da rady wpluć jajka
Ja: yyyyyy no wiesz, kura je znosi.
Zu: Skąd je znosi? Z drabinki. Widzialam w kurniku taką drabinkę.
Ja: Nie, a własciwie, to tata mieszkał na wsi, to Ci wszysko wyjasni.
Zu: Tato, skąd kura znosi jajko?
Tata: Kura jajko znosi z pupy.
Zu: Z pupy? Aaaa czyli jajko kury jest kupą, a my jemy jejeczne kupy kury. Bleee. Mamo, ja już nie chce jajecznicy. Nigdy w zyciu!
I tak oto jajka w naszym domu stały się dla Zu czymś niedotykalnym i niezjadliwym.
- Zarejestrowany: 02.09.2011, 11:50
- Posty: 28
Mój 4 letni syn Marcelek od kiedy zaczął tylko mówić, czyli od jakichś 2 lat jest mistrzem w zadawaniu kłopotliwych pytań i wymyślaniu zabawnych tekstów. Prowadzę dla niego pamiętnik, gdzie skrupulatnie zapisuję wszystkie takie "kwiatki" , które kiełkują w jego głowie. Kiedyś synuś będzie miał ciekawą pamiątkę, a my przy okazji rodzinnych uroczystości sięgamy do tych moich zapisków śmiejąc się do rozpuku z tekstów syna, które na głowę biją wszystkie programy kabaretowe. Oto próbka "twórczości" mojego smyka:
Zapisałam się na aerobik. Marcel widząc moje przygotowania pyta gdzie idę. Odpowiadam: idę poćwiczyć, żeby ładniej wyglądać i podobać się tacie. On na to: Po co? A nie wystarczy że się wymalujesz?
Na spacerze spotkaliśmy dawno niewidzianą znajomą. Ona mówi: Ale ten czas ucieka, synek już taki duży. Marcel na to: Mamo skoro jestem już taki duży, czy ten czas się mnie boi, że tak ucieka? A dokad on tak ucieka?
Kiedyś będąc na spacerze Marcel widział jak pies robi kupkę. Pyta mnie: mamo, a czemu ten pies robi kupkę na trawnik a nie do kibelka? Bo trawnik to jego kibelek-odpowiadam. Mamo, a jak on na tym trawniku spuści wodę i gdzie umyje łapy?
Podczas sprzątania Marcel mnie pyta: co robisz mamo? Ja na to: wycieram kurze. Mamo, pokaż, gdzie masz tę kurę? A co jej wycierasz?
Marcel rozmawiał z wujkiem przez telefon jedząc batonika. Wujem pytał co je i poprosił, żeby dał mu gryza. Synek na to, odkładając słuchawkę: Mamo, ale ten wujek gupi, jak mam mu dać gryza? Do słuchawki przez telefon?
Kiedy byłam w ciąży z braciszkiem Marcela pokazywałam mu mój brzuch. Marcel pyta: mamo, a czy ty połknęłaś piłkę? Kiedy mu tłumaczyłam, że to jego młodszy braciszek jest w brzuchu, zaczęła się seria pytań:A skąd się tam wziął, czy ty go połknęłaś? A jak do niego zapukam, to czy mi otworzy? I pokazując na mój wystający pępek: Mamo a czy to jest nosek dzidziusia? A jak on wyjdzie z twojego brzucha, czy brzuch ci wtedy pęknie?
Czytałam Marcelowi książeczkę, w której była mowa o kolorach oczu. Tłumaczyłam mu, że kolor oczu dziedziczy się po rodzicach. Synek pytał po kolei jaki on ma kolor oczu, jaki mam ja, tato, młodszy braciszek Marcela, Igor i nasza suczka Pusia. Akurat tak się składa, że Igor i nasza suczka mają oczy brązowe a wszyscy pozostali mają oczy niebieskie. Marcel po chwili zastanowienia ze zdziwieniem: To Pusia jest mamą Igorka?
Kiedyś Marcel wszedł do łazienki, kiedy poszłam siusiu. Pyta: Mamo a czy ty masz siusiaka? Odpowiedziałam, nie synku, nie mam. Ale ja słyszałem, że coś siurało.To czym ty sikasz jak nie masz siusiaka!!?
Marcel uwielbia oglądać mango telezakupy, zna nazwy wszelkich prezentowanych tam urządzeń, kiedyś pytam go: jak się nazywa maszyna do makaronu? On: pasta mejker (maker)! Po chwili zastanowienia pyta: Mamo, a dlaczego ona się nazywa pasta mejker jak się przecież w niej nie mieli pasty tylko makaron??? :))
Mamo, a ty wiesz co jedzą aniołki? Ja: pewnie watę cukrową. A gdzie one mieszkają? Ja: w niebie synku, na chmurkach. On: A jak pada deszcz to znaczy że aniołki wtedy sikają?
Przed mikołajkami byłam zajęta w kuchni i nie myślałam co odpowiadam na paplaninę synka, więc tylko przytakiwałam. On:Mamo, czy to prawda, że Mikołaj wchodzi przez komin? Ja: Tak synku, wchodzi przez komin. On: Ale zawsze wchodzi przez komin? Ja: Tak, zawsze. On: Ale na pewno? Ja: tak , na pewno. On po chwili milczenia ze smutną miną: Ale jak do nas wejdzie jak my przecież nie mamy komina? (Mieszkamy w bloku na pierwszym piętrze).
W sklepie Marcel pyta: Co to? Odpowiadam: To ser od kozy. On na cały głos ze zdziwieniem: Od tej z nosa?!!!
Kiedyś zabrałam moją 3 letnią siostrzenicę na basen. Było to podczas upałów, na basenie pełno ludzi, stanął obok nas pan, hmmm, bogato wyposażony przez naturę w dość skąpych kąpielówkach, moja siostrzenica pokazując palcem na jego krocze pyta głośno: Ciociu, a co ten pan tu ma? Czy schował tu sobie gumową kaczuszkę albo jakąś inną zabawkę? Moja twarz przybrała kolor purpury i omal nie umarłam ze wstydu a siostrzenicy już nigdy na basen nie zabrałam. A miny tego faceta nie zapomnę do końca życia:)))
I pytanie do Redakcji: gdzie mogę sprawdzić czy mam zasubskrybowany Newsletter? Bo nie pamiętam a nie mogę znaleźć Newslettera na stronie głównej.
- Zarejestrowany: 12.01.2011, 10:43
- Posty: 11
Mój synek Mikołaj, obecnie 6 lat, jest bardzo żywym i dociekliwym dzieckiem. Mnóstwem pytań bombarduje nas codziennie, a my jako rodzice musimy wykazać się dużą cierpliwością i rozwagą w udzielaniu odpowiedzi, ponieważ każda odpowiedz niesie następne pytanie z jego strony. Najbardziej zaskakujące pytania zadaje zazwyczaj w najmniej oczekiwanych momentach, czym nas kompletnie zaskakuje i rozbraja. Staramy się udzielać odpowiedzi na każde pytanie, nie zbywamy go byle czym i pragniemy zaspokajać jego dziecięcą ciekawość, ponieważ wiemy, że właśnie w ten sposób uczy się on życia i poznaje otaczający go świat, ale czasami muszę się przyznać, że ten 6-latek potrafi postawić nas dorosłych i niby wszystkowiedzących rodziców pod ścianą i ciężko nam jest znaleźć odpowiedź na jego pytania. A pytań zadaje tysiące, jedne wydają nam się śmieszne np.: dlaczego babcia nie ma zębów?, co to znaczy się seksować? inne wprawiają nas w zdumienie np.: w sklepie stoimy w kolejce do kasy, a nasz syn pyta: Mamo, dlaczego tak tu śmierdzi starymi ludźmi?
, inne mobilizują nas samych do pogłębiania naszej wiedzy, by wiedzieć: Jaką flagę ma taki czy taki kraj?, Czym się odżywiają komary?, Z czego robią się chmury?, Z czego robi się grad? Po co kotu wąsy?
itd. itd. Pytaniom mojego synka nie ma końca i muszę się przyznać, że bardzo mnie to cieszy, gdyż w ten sposób poszerza on swoją wiedzę, a że czasem musimy się nieźle napocić aby udzielić mu odpowiedzi , która będzie dopasowana do jego wieku i możliwości, to no cóż, taka jest rola rodzica, którą wzięliśmy na siebie wraz z pojawieniem się naszego smyka na świecie...
Pamiętam, że kiedyś główkując nad odpowiedzią swojego dziecka żałowałam, że nie zdecydowałam się wejść z córką i wózkiem pod pachą na ósme piętro schodami, bo Mała zadała pytanie okrutne: "Mamo, dlaczego ta Pani jest taka brzydka?" pokazując na kobietę stojącą obok nas w windzie. Brak mi słów, by opisać jak bardzo chciałam przykrość tych słów wycofać z echa windy...
Nietaktowane ptanie Hanki pojawiło się również na ostatniej kolędzie. A wszytko zaczęło się od tego, że Hania z ekscytacją pochwaliła się księdzu, że ma wszy!!! Wszyscy zgromadzeni przesunęli się delikatnie na drugą część pokoju, a Ksiądz spokojnie powiedział: "Nie martw się, ja też miałem kiedyś wszy". Na co Hania ze zdziwieniem zapytała: "Ale gdzie Pan miał wszy, przecież Pan nie ma włosów?"... Cóż, po kolędzie odetchnęliśmy z mężem z żażenowaniem i poszliśmy tępić wszy córki. A wieczorem Hania namalowała Księdza. Brakowało mu połowy włosów, bo jak powiedziała: "zjadły je wszy".
- Zarejestrowany: 23.02.2012, 20:14
- Posty: 10
Zazwyczaj odpowiadam moim dzieciom konkretnie na każde zadanie pytanie. Jeśli czegoś nie wiem, to uczciwie to mówię, a jeśli przytrafiają się pytania o intymną strefę staram się odpowiadać rzetelnie - odpowiednio do wieku dziecka. Wiadomo, że te pytania o intymne sprawy pojawiają się dość często (mam dwóch chłopców 7 i 10 lat, i prawie trzyletnią córcię), jednak odpowiadam na nie jak na każde inne, bez wstydu czy podśmiewania.
Jednak raz syn tak mnie "zażył", że dosłownie opadła mi szczęka ze zdziwienia.
Mój obecnie najstarszy syn, gdy miał trzy latka, a ja byłam w ciąży, już wieczorkiem będąc w łóżku zaczął temat strefy intymnej:
- mamo, a czym się różnią dziewczynki od chłopców?
- no chłopcy mają siusiaki a dziewczynki dziurkę.
- a ty też jesteś dziewczynką?
-no tak
- to też masz dziurkę?
- tak
- TO POKAŻ
Po prostu jak to usłyszałam to byłam w ciężkim szoku Nie jest to raczej pytanie na które nie umiałam odpowiedzieć, ale propozycja której nie mogłam spełnić
- Zarejestrowany: 23.02.2012, 20:14
- Posty: 10
Niestety nie potrarię edytować poprzedniej wypowiedzi, dlatego poniżej dopiszę kolejne pytanie syna, które mnie zwaliło z nóg.
Moi chłopcy zaskakują mnie niekiedy genialną prostotą rozumowania.
Ostatnio, na przykład rozmowa zeszła na temat pojawienia się pierwszego człowieka na ziemi. Leo z religii wie, że pierwszy był Adam, ale zaciekawiony drążył temat. Kontynuując wątek powiedziałam mu, że kobietę Bóg stworzył z żebra Adama. A ponieważ syn nie wiedział co to żebro, to dokładnie mu to wyjaśniłam, pokazując również umiejscowienie żeber.
Syn przez chwilę pomyślał, i ze strachem po chwili zapytał (mając na myśli siebie i brata):
„to z nas też zrobią kobiety?”
- Zarejestrowany: 03.05.2010, 06:33
- Posty: 147
Moja córka przeżyła okres zadawania pytań bardzo lekko. Nawet, gdy coś ją frapowało, to nigdy nie czekała na odpowiedź długo. Akceptowała swoją niewiedzę i pokrywała ją swoim osobistym urokiem, co dziś, w świetle jej sukcesów w graniu w filmach, śpiewie i konkursach urodowych typu Miss, jest zrozumiałe. Moja córka jest piękna, zdolna i nic poza makijażem jej nie interesuje. Nie wiem czy się z tego cieszyć czy nie.
Mój syn natomiast przeciągnął nas po dnie oceanu pytań. Czasami wręcz było widać jak pracuje jego mózg. Jak różne sprawy układają się niczym towary na półeczkach sklepowych. Czuć było grupowanie informacji, sortowanie danych, przetwarzanie, łączenie w łańcuchy informacyjne. To było fascynujące, kiedy Młody potrafił łączyć odległe sprawy, różne pojęcia, różne dziedziny. Do dziś łatwiej mu doklejać nową wiedzę do starej, wspierać się na już uzyskanych wiadomościach, ekstrapolować myśli.
Pytania zadawane przez syna były doskonale typowe: Dlaczego śnieg jest biały, dlaczego niebo jest niebieskie, dlaczego ptaki latają, dlaczego samoloty latają, jak wygląda Bóg.
Jako rodzicom-absolwentom Politechniki było nam w miarę łatwo pokonać pytania techniczne. Pytania egzystencjonalne zostawiliśmy Babci. Jednak było kilka pytań, na które do dzisiaj nie bardzo wiemy co odpowiedzieć…
Nie są to pytania łatwe. Nie ma na nie prostej odpowiedzi, a ich głębia … zatyka. Człowiek myśli, myśli, myśli i właściwie kończy się na tym, że udziela dziecku jakiejś zdawkowej odpowiedzi, ale pytanie zaczyna żyć swoim życiem w naszych głowach…
Zapisywałam te pytania w zeszycie, więc łatwo mi je przejrzeć i wybrać te, które sprawiły nam obojgu, jako rodzicom, olbrzymią trudność…
Pytania, na które nie potrafię odpowiedzieć są takie:
„Mamusiu, dlaczego tyle jesz jak ciągle mówisz, że jesteś gruba?” (Hmmmm… no właśnie???!!!)
„Czy wolałabyś stracić wzrok czy słuch?” i z tej samej serii „Czy lepiej nie mieć rąk czy nóg?”
„Gdybyś wcześniej wiedziała, że babcia umrze, to co byś chciała jej powiedzieć na pożegnanie?"
„Czy to boli jak się przestaje oddychać?”
„Czy da się płakać pod wodą?
„Jakiego kształtu jest niebo?”
I moje ulubione: „Czy pingwiny mają kolana?”
Kto się odważy odpowiedzieć? I czy kiedykolwiek jest się wystarczająco dorosłym by wiedzieć CO odpowiedzieć?
- Zarejestrowany: 18.01.2014, 22:28
- Posty: 1
Witam, pytań na które nie potrafiłam odpowiedzieć dzieciom było mnóstwo.
Siadając przed komputerem przypomniały mi się takie pytania;
''Dlaczego mleko jest białe''
''Dlaczego dusza ludzka jest nieśmiertelna a moja nie, synkowi chodziło oczywiście
o imię brata Lucka''
Sytuacja ta miała miejsce przy przygotowywaniu syna do I Komuni Sw.
Jak to się dzieje, że sanie Świętego Mikołaja lecą po niebie?
(odpowiedź wydawała mi się bardzo prosta i wyczerpująca)
- To czary!
- Jakie czary, przecież Mikołaj nie jest wróżką!
- Ale ma latające renifery (szybko odpowiedziałam)
- Przecież renifery nie mają skrzydeł, to jak w takim razie latają?
(ups! Całkiem logiczne pytanie… nie ma skrzydeł, nie ma latania!)
- Boże Narodzenie i Noc Wigilijna są bardzo magiczne. Pomyśl tylko - na świecie są miliony dzieci i Święty Mikołaj każdemu dziecku przynosi na czas prezenty. A dlaczego tak się dzieje? Bo Święty Mikołaj może zrobić (w pomocą elfów i reniferów) bardzo dużo. Również same renifery – choć normalnie nie latają – w Wigilię są jakby zaczarowane i potrafią ciągnąć sanie Św. Mikołaja - wypełnione po brzegi prezentami – nie tylko po śniegu, ale również po niebie!
- A dlaczego ciągną sanie po niebie?
- Pamiętasz jak w zeszłym roku byłyśmy w sklepie tuż przed świętami?
- Tak! Były wszędzie choinki!
- Tak. I było strasznie dużo osób w galerii i okropne korki. Stałyśmy długo w korkach i ty się strasznie nudziłaś. Święty Mikołaj nie może stać w korkach, bo spóźniłby się do dzieci z prezentami. Dlatego jak na ulicach jest straszny ruch, wówczas Rudolf i inne renifery zaczynają unosić się do góry i lecą niczym samolot po niebie.
- A ludzie w samolocie widzą Świętego Mikołaja?
- Jeśli naprawdę bardzo chcą go zobaczyć to… pewnie widzą. Wiesz co, jak kiedyś polecimy samolotem w Wigilię, to też go będziemy wypatrywać na niebie. OK?
- I zrobimy mu zdjęcie!
- Zarejestrowany: 16.02.2012, 09:39
- Posty: 125
Dzieci potrafią być rozbrajające w swoich dociekliwych pytaniach. A my rodzice- powinniśmy wykazać się kreatywnością i logiką odpowiedzi. Czasem w duchu pękamy ze śmiechu, ale dziecku należy się odpowiedź:)
PORADNIK RODZICA- PYTALSKI JASIU, CIEKAWSKA ZOŚKA
1. NIE DAJ SIĘ ZASKOCZYĆ!POWAŻNA MINA TO POŁOWA SUKCESU, JEŚLI POLEGNIESZ NA POCZĄTKU TO CO TO BĘDZIE GDY POJAWIĄ SIĘ PYTANIA O ROZMNAŻANIE
2. ZGODNIE Z ZASADĄ: NIE MA GŁUPICH PYTAŃ, SĄ TYLKO GŁUPIE ODPOWIEDZI, ZAWSZE ZASTANÓW SIĘ CO MÓWISZ, BO TWOJA WIEDZA MOŻE ZOSTAĆ WYKORZYSTANA PRZECIWKO TOBIE
3. ZAWSZE UDZIELAJ ODPOWIEDZI- TO UGRUNTUJE TWOJĄ POZYCJĘ EKSPERTA W OCZACH DZIECKA
4. POSTARAJ SIĘ ŻEBY NIE PRZEKROCZYĆ GRANICY ABSURDU W SWOICH ODPOWIEDZIACH.
5. DAJ SOBIE CHWILKE NA PRZEMYŚLENIE ODPOWIEDZI....HMMM...WIESZ JASIU TO BARDZO CIEKAWE PYTANIE, MOŻE PÓJDZIEMY USIĄŚĆ I WTEDY MAMUSIA CI WSZYSTKO OPOWIE ( W TYM CZASIE NASZE ZWOJE MÓZGOWE PRACUJĄ INTENSYWNIE W POSZUKIWANIU ZADOWALAJĄCEJ ODPOWIEDZI).
6. LICZ SIĘ Z TYM, ŻE ODPOWIEDŹ W STYLU " BO TAK JUŻ JEST" NIEUSATYSFAKCJONUJE PYTALSKIEGO.
7. JEŚLI CHODZI O PYTANIA DOTYCZĄCE MIKOŁAJA I ZAJĄCZKA WIELKANOCNEGO POLECM TUTAJ POSTAWIĆ NA "PRAWDĘ" KTÓRA JEST POWSZECHNIE ZNANA. LEPIEJ ŻEBY NIE UBARWIAĆ ZBYTNIO I NIE PRZEINACZAĆ, GDYŻ DZIECI MOGĄ SIĘ KONSULTOWAĆ POMIĘDZY SOBĄ. JAK WIEMY WIARA W MIKOŁAJA SAMOISTNIE WYGASA NAJPÓŹNIEJ W OKOLICCH 7 R.Ż
8. JEŚLI Z UST DZIECKA PADNĄ ŻENUJĄCE PYTANIA W PUBLICZNYM MIEJSCU patrz kosciół, kolejka do kasy,itp. PO PROSTU UŚMIECHNIJ SIĘ, POCAŁUJ ZOŚKE W POLICZEK I POWIEDZ: " MAMUSIA WYJAŚNI CI WSZYSTKO W DOMKU, ŻEBY NIKT NIE SŁYSZAŁ....BO TO WIELKA TAJEMNICA"
9. I OSTATNIA ZASADA: ZACHOWAJ CIERPLIWOŚĆ. PYTANIA W STYLU " A DLACZEGO???" MOGĄ SIĘ CIĄGNĄĆ W NIESKOŃCZONOŚĆ.
- Zarejestrowany: 06.01.2014, 20:43
- Posty: 9