Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 170244 |
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 18-09-2013 22:51
no i przyszło mi się przyznać...2 tygodnie bez wpisu na blogu przez... najzwyklejsze w świecie uzależnienie! I nie ma co się śmiać - papierosy, alkohol, narkotyki... ba! nawet seks- jestem w stanie zrozumieć! No ale mój przypadek jest chyba wyjątkowo ciężki... ale od początku!
Od 2 tygodni wracam z pracy do domu i co? Piorę, gotuję, sprzątam? A gdzie tam! Ostatnie kilkanaście dni po pracy spędzałam na poskramianiu mojego psa - można by rzecz - to dobrze! Ale nie! Bieganie, rower, długie spacery, rzucanie patyka...wszytko po to by pies padł i dał mi chwilę spokoju...
A jak pies już padnie...padnie tak, że nawet mu się oczu otworzyć nie chce... nie pozostaje mi nic innego jak włączyć komputer i...
ZDEJMUJ KOSZULĘ SAMIE WINCHESTERZE!!!
Mówię Wam! 2 tygodnie, 6 sezonów (jeszcze 2,5 przede mną), koszmary, w których ganiam demony po świecie a i tak wiem, że póki on będzie chodził bez koszuli póty ja będę ten serial oglądać! I nawet przestało mnie już drażnić, że aktor polskiego pochodzenia (wrrr Jaredzie Padalecki!) nie umie słowa po polsku powiedzieć - dla tej klaty wybaczam wszystko!
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 02-09-2013 21:52
On i Ona - kim są? On - najlepszy przyjaciel z czasów dzieciństwa, który "nie robi sobie nadziei" a Ona to jego Narzeczona, która "nie jest o mnie zazdrosna" ;-) Wiem, nic z tego nie rozumiecie - zatem w skrócie po prostu biorą ślub! I co? I to, że zostałam świadkową - JEGO świadkową! Ale szał!
Jest świadek jest i wieczór kawalerski! Ale nie :( Ona ma Świadka więc Świadek robi kawalerski a Świadkowa panieński - w tej kwestii pozostali tradycjonalistami- ciekawe czemu ;-) Zatem ok, wieczór Panieński - spęd bab, sabat czarownic... inne określenia nie przychodzą mi do głowy! W życiu jednak nie ma tak prosto, że jak sobie wydumam, że będzie ciężko, nudno i z awanturami to tak będzie. Całe moje dumanie o dramatycznym weekendzie spędzonym wśród rzucających się sobie do oczu czerwonymi pazurami bab legło w gruzach! I to gruzach nie byle jakich bo w gruzach zamku Krzyżtopór i gołoborzy Gór Świętokrzyskich!
I w sumie to nie wiem, czy to te ukochane przez nas wszystkie góry tak działają kojąco, że zamiast skakać do gardeł poznanych 3 godziny wcześniej dziewczyn wszystkie radośnie i prawie w podskokach właziłyśmy to na Łysicę, to na Święty Krzyż czy to po prostu magia Zosinego pozytywnego nastawienia do życia zdziałała cuda i pozwoliła jej koleżankom spędzić weekend w dobrych nastrojach. Grunt, że po drodze zwiedziłyśmy i Rzym i Wenecję, zahaczyłyśmy o Paryż, Taj Mahal, Japonię i cofnęłyśmy się w czasie by zerknąć na WTC - a to za sprawą Parku Miniatur :)
A do ślubu już tylko 4 tygodnie...wyruszam na łowy... sukienkowe łowy :D
Nadesłane przez: Monika_Pe dnia 19-08-2013 22:17
Pojechali we trójkę, dojechali tylko we dwoje... jak to? Tak to, że jak moja mama dowiedziała się, że jedziemy na Mazury z psem to od razu za nim zatęskniła i zgodziła się, żeby po drodze podrzucić go na działkę, aby sobie hasał przez 4 dni do woli! O dzięki Ci mamo!
Tym sposobem do Mikołajek (a dokładniej pod Mikołajki) dotarliśmy w parze. Zanim jednak dotarliśmy nad brzeg jeziora było: pakowanie, ładowanie, wracanie po kostium kąpielowy i odbieranie śpiwora ze "starego" mieszkania- zeszło się chyba ze 3 godziny! Pojawił się również odwieczny dylemat: będą czas, chęci i siły na jakąś aktywność fizyczną czy niekoniecznie? A co tam! Auto nie wielbłąd - z dodatkową parą butów da radę! Uf! Spakowani! Podróż (z Warszawy ze wszystkimi przystankami i Moniką za kierownicą: bagatela: 6 godzin!- nad morze byśmy dojechali!) a potem : rozstawianie namiotu, dmuchanie materacy (no ok, same się nadmuchały- jakaś nowa technologia - ode mnie piwo dla osoby, która to wymyśliła!) i rozładowywanie samochodu! Nareszcie można nad jezioro!
Pierwszy weekend pod namiotem od... 2005 roku jeśli dobrze pamiętam...MEGA! Tęskniłam za tym i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy! Myślałam, że już jestem na etapie wygodnictwa i pokoi z łazienkami :D Okazało się jednak, że można spać pod śpiworem, umyć się w jeziorze i korzystać z domku z "serduszkiem"! CUDO!
A i czas na sport się znalazł: pływanie, bieganie i jazda na rowerze a w międzyczasie bieganie za zgrają dzieci znajomych i odpowiadanie na setki pytań (ciociu a czemu Ty nie masz dzieci?). W ferworze, gwarze, pocie i sportowych uniesieniach znalazła się na szczęście również chwila na relaks!
Dobrze, że są jeszcze na tej ziemi takie miejsca: pomost, jezioro, leżaczek a do tego kubek z herbatą i książka! Chciałabym więcej...