puella
2009.04.03 11:06
Zwycięzcą zostaje blue! Czekajcie na nasze następne konkursy - już niedługo do wygrania kilka naprawdę ciekawych książek!
blue
2009.03.31 13:37
Ja nie należałam do grona grzecznych dziewczynek Lalki owszem były, ale szybko poszły w kąt, wolałam zabawy, które przyprawiały moich rodziców o ból głowy. Oczywiście było strzelanie z karbitu, ale specyfik ten był trudno dostępny, więc okazji ku temu miałam mało. Samodzielnie robiłam czarny proch i za pomocą wewnętrznej obsadki z chińskiego długopisu (takie na wzór wiecznych piór) robiłam małe strzelajace armatki. Zabawa w wulkan - saletrę wymieszaną z cukrem przysypywało się warstwą piachu, następnie trzeba było odgarnąć piach z wierzchołka i podpalić odsłoniętą saletrę - wyglądało jak erupcja wulkanu. Saletre z cukrem można było jeszcze inaczej wykorzystać. Brało się opakowanie po maści tygrysiej, gwoździem robiło dziurę, upychało mieszankę i podpalało. Z dziurki wydobywał się płomień a pudełeczko unosiło się w powietrze i wariowało. Strzelanie z porcelanowych korków - mieszanka nadmanganianu potasu i srebrolu. Mieszankę wkładało się do pustego korka porcelanowego - bez mosiężnego kapsla. W miejsce po kapslu wsadzało się zapałkę “sztormówkę”. Podpalić i zmykać. Ech to cud, że ja na ludzi wyszłam, mama wróżyła mi inną karierę
jolazmu
2009.03.29 18:54
Jako dziecko potrafiłam wymyślać przerózna sposoby spędzania wolnego czasu byle by nie było nudno i coś się działo- nie zawsze podobały sie one rodzicom:) Z lat dzieciecych przypomina mi sie gra planszowa "Jaś i Małgosia". Po rozłożeniu planszy pojawiał sie domek Baby Jagi a w koło znajdowały sie pola po których poruszało sie pionkami o tyle pól ile wskazywały oczka na kostkach. Całość była pokryta rysunkami drzew oraz były postaci Jasia i Małgosi. Graliśmy też w bierki, które uczyły cierpliwości i spostrzegawczości:) Zabawa polegająca na oznaczeniu boków pudełka od zapałek w różne cyfry a potem ustawianiu go na krawędzi stołu i podbijanie go za pomocą "pstryknięcia" palcami i zdobywania punktów - to zabawa której nauczył mnie mój tato a w która namiętnie grywałam wieczorami. Fajną zabawą było również bawienie się w sklep. Znosiliśmy różne produkty jakie znaleźliśmy u mamy w szafkach, przyklejaliśmy ceny i robiliśmy zakupy jak w rzeczywistości płacąc za nie własnoręcznie zrobionymi banknotami w swojej własnej walucie. Kiedy bardzo sie nudziło nasze zabawy skupiały się w koło stołu i krzeseł. Zarzucaliśmy na nie koce i ustawialiśmy krzesła tak by tworzyły korytarze - w ten sposób powstawała forteca, w której można było chować różne skarby albo ja zdobywać czy też urządzać w niej kryjówkę.
kalisto1986
2009.03.27 15:23
chowanego, ganianego czy klasy to oczywiście podstawa , ale do tego dochadza "figurki marmurki " jedna osoba mowila figurki marmurki zmiencie sie w .... i w to co sobie zarzyczyla tzreba bylo sie zmienic i stac bez ruchu :D do tego slepy kaczor - wchodzilismy na trzepak a jedna osoba (slepy kaczor) z zamknietymi oczami z kijkiem w reku przesuwalo go pokolei coraz wyzej , nie mozna bylo go dotknac . Do tego orginalna zabawa ciotki na plocie :D:D:D:D siadalysmy na plocie i gadalysmy przez kubeczki . Nie wspomne juz o zabawie na wsi u babci w ganianego czy chowanego , ale na polu zboza czy w rodzine na stryszku gdzie karmilo sie lalki jajkami i pluwalo w ziarnie suszacym sie na podlodze :D jakie te nasze dziecinstwo bylo inne od dziecinstwa naszych dzieci
monaaa71
2009.03.27 07:12
z utęsknieniem wspominam czasy,gdy ze znajomymi z bloku zwiedzaliśmy nasze miasteczko bawiąc się w podchody.ta zabawa jest świetnym sposobem na spędzanie wolnego czasu:działa na psychikę i rozwój fizyczny dziecka,wmacnia więzi między dziećmi.ach,wróciłabym do tamtych czasów.a zabawy na trzepaku?może niebezpieczne z punktu widzenia rodzica,ale jaka frajda:)albo gra eurobussines:)super na deszczowe dni.albo jeszcze coś,namioty pod balkonami(może bardziej dla dziewczynek)i zabawa w dom:)oj,to były czasy...;)
anda
2009.03.26 22:40
Ja miło wspominam grę w klasy i "gumę"-tę uwielbiałam najbardziej. Ale też grę w kapsle oraz państwa,miasta. Myślę co jeszcze ,"ciucibabka",podchody,w"palanta". A na wsi u babci -skakanie po sianie w stodole. Fajny temat, przypomnialo mi sie dziecinstwo...
kaskur
2009.03.26 22:09
A mi sie przypomniały jeszcze pocztówkowe puzzle : brało się kilka pocztówek, cięło na różne kawałki i wszystkie do jednego kartonu, potem kazdy układał swoja "układankę".
lusia123
2009.03.26 13:12
Komputera nie było, telefonu komórkowego nie było, w telewizji tylko wieczorynka. Mimo to brakowało czasu na zrealizowanie szlonych pomysłów na wspaniałe zabawy. Podchody, berek, gra w klasę, w sznura, w gumę. To znamy wszyscy. Na moim podwórku grało sie jeszcze w KRÓLA. Zabawa polegała na obbijaniu piłki o mur i przeskakiwaniu nad nią. Kto dotknał nogą odpadał. Królem zostawał oczywiście najsprytniejszy. W nagrodę otrzymywał wianek upleciony z polnych kwiatór, zebranych na pobliskiej łące. Ale HITEM moich młodzieńczych wspomnień jest zabawa w SEKRETY. Zarezerwowana tylko dla dziewczyn. Polegała ona na chowaniu do pojemników, słoików, butelek, pudełek jakiś SKARBÓW. Były to np pachnące platki róż, sreberko od czekolady, jakis świecący drobiazg, piękny kamyczek, kolorowy kawałek szkiełka itd. Do skarbu była dołączona wróżba, przepowiednia. Potem zakopywałyśmy w parku te SKARBY. zabawa polegała na tym, że każda z koleżanek poszukiwała skarbu wg zrobionej przez nas mapy. Znaleziony skarb był własnością odkrywcy, ale ważniejsza była wróżba, typu: kocha cię Piotrek, umówisz się na randkę z Grześkiem...Ależ to były emocje! Ależ to byla frajda! Najbardziej podobało nam się, iż robiłyśmy to w wielkiej tajemnicy przed chłopakami. Serdecznie pozdrawiam
borian26
2009.03.26 13:10
Moja ulubiona gra z okresu dzieciństwa nazywała się Lotto i została ona zakupiona przez moją babcię dla swoich córek w latach60. Miał prostokątne zielone opakowanie a w środku około 12 tekturowych kart z numerkami od 1 do 99. Do gry dołączone były okręgłe białe żetony z cyferkami od 1 do 100. Każdy uczestnik po odebraniu 5 kart brał grść okrągłych płaskich guziczków do przykrywania liczb i wybieraliśmy jedną osobę do wyczytywania liczb. Słuchaliśmy szybko odczytywanych liczb i spiesznie przykrywalismy liczby na kartonikach.Wygrywala osoba która pierwsza przykryła wszystkie karty . Dziś ta gra powszechnie jest znana jako Bingo ale tamta wersja była naprawdę wspaniała. Chyba spróbuję jej odszukać aby moje dzieci mogły z niej korzystać.
oliwka
2009.03.26 12:35
Wymienione przez Was gry i zbawy przerabiałam - nie są mi obce - ale tego było... Ciekawe co na to dzisiejsze dzieciaki... U mnie pod oknem na podwórku to chłopcy przeważnie grają w piłkę nożną a dziewczynki... jakoś nie zauważyłam w co się bawią...
Maciejka
2009.03.26 12:05
Odpowiedź na #3
Zaczęłam sie jeszcze zastanawiać i przypomniałam sobie jeszcze w takie zabawy jak
Gąski, gąski do domu - my po jednej stronie, mama po drugiej a dwa wilki z boku - zabawa polegała na jak najszybszym powrocie do mamy, tak zeby wilk nas nie złapałRaz dwa trzy baba Jaga patrzy ( gdy Baba się odwróci po wypowiedzeniu słow trzeba było stać nieruchomo, wygrywała ta, która najszybciej dobiegła)Głuchy telefon - przekazywanie zdania na ucho każdemu po kolei, ostatnia osoba powtarzała na głos co do niej doleciałoPomidor - zadawało sie pytanie każdemu po kolei, a odpowiadający musiał powiedzieć POMIDOR, jeśli osoba odpowiadająca na pytanie zaczęła się smiać, dawała fant, który na koncu musiła wykupić.Ścianka - rzucanie monetami - wygraywał ten kto rzucił bliżej jakiejś lini czy np. drzwi lub w innej odmianie w której monety były zabierane przez osobę której moneta wpadła na przeciwną.Gra w karty - kuku, makao ( ale zasad już nie pamietam), jako mała dziewczynka z dziadkiem w pokera - ja na zapałki, a dziadek dawał mi zarobic grosiaki.
A i na akrobacjach trzepaku spędzało się dużo czasu, np. zwisając głową w dół, łażeniem po drzewach, czy po kałużach i błocie po deszczu. Na wsi u babci najfajniejsze były zabawy na sianie czy powrót z krowami z pastwiska przez całą wieś ulicą i klepanie jej patykiem co chwilę kiedy się zatrzymała żeby cos pochrupać - to były przeżycia.
monludki
2009.03.26 10:34
Czas dzieciństwa to moje najpiękniejsze wspomnienie:):):) Faktycznie... komputerów jeszcze wtedy nie było:) i wcale nie żyło się przez to gorzej.. a na pewno nie dzieciakom:) Wymyślano wiele gier zespołowych... i takich, którymi można było zająć się samemu;) Bo przecież była gra w gumę.. był pajacyk - niektórzy mówili chłopek;) no i podobna gra do tej - w klasy... były podchody - uwielbiałam je.. trasa zawsze prowadziła przez las:) zabawa w chowanego, berek:) A kiedy pogoda była gorsza, to i w domu można było się nieźle bawić.. Dziadziuś nauczył mnie gry w sznurek.. Były kilkadziesiąt kombinacji przekładania tego sznurka - zabawa dla dwóch osób:) TRudno to opisać.. Ale obie ręce były zajęte;) I można było go tak przekładać bez końca;) Robiliśmy też origami - piekło , niebo.. Graliśmy w państwa i miasta... w pamięć;) Nie można jescze było kupić tej gierki więc na kwadratowych kartonikach rysowaliśmy po dwa identyczne przedmioty ... Później były bierki:) kalambury:) NAjlepsze było to, że bez żadnych praktycznie kosztów mogliśmy się cudnie bawić:) Gdy dostępność towarów w sklepach była większa, Rodzice kupili nam Monopol - grę planszową o której chyba KAŻDY słyszał:):):) Graliśmy w nią całą rodziną.. mogliśmy przesiedzieć nad nią cały dzień:) a czas uciekał tak szybko jak zaklęty:) Z takich gier planszowych pamiętam też grzybobranie, chińczyka i warcaby:) NIe mogę wybrać gdy ulubionej.. bo wszystkie pamiętam doskonale.. może dlatego, że Rodzice i Dziadkowie zawsze bawili sie wraz z nami.. Tak.. Pewnie dlatego WSZYSTKIE są dla mnie cudownym wspomnieniem.. Teraz mam już swojej dzieci.. i powiem szczerze, że wolę pobawić się z nimi w moje dawne gdy , niż przesiedzieć kilka godzin przed komputerem:) PAmiętajmy, że najważniejsze jest to , by zachować w sobie choć cząstkę dziecka:) Bo "dorośli są zdecydowanie śmieszni":):):)
Maciejka
2009.03.26 10:33
Odpowiedź na #2
Oprócz wspomnianych wcześniej zabaw podwórkowych w które uwielbiałam się bawić była jeszcze - gra w kapsle - tor robiło się w piaskownicy z różnymi zawijasami i przeszkodami po drodze, dużo trudniej było gdy tor był np. po krawężniku oczywiście jak się wypadło z toru wracało sie na wcześniejsze miejsce. - gra w nożna - polegała na wbiciu noża w ziemię opierając jego czubek o różne miejsca na naszym ciele , tj. z paluszka, łokcia, ramienia, brzuszka, brody, noska, czółka itp. - gra w gumę, wszędzie gdzie się dało , najlepiej między przerwami w szkole - gra w klasy , rzucało się szkiełko, kamyk do okreslonego kwadratu i po kolei do każdego kolejnego, a potem skakało się to na dwóch, potem jednej nodze po tych kwadracikach - pamiętam również jak robiłam sekrety w ziemii wkładając do niej np. płatki kwiatków potem przyrywało się ziemią , wbijało sie jakiś patyczek, żeby na drugi dzień nie było problemu z odnalezieniem. - strzelanie z procy ( przez siebie zrobionej) do okreslonego punktu A pamietacie grę w Państwa na ziemi rysowało się okrąg podzielony równo dla wszystkich graczy i to były nasze Państwa, każdy wybierał sobie nazwę, następnie wytypowana osoba rzucała patyk wywołując jedno z Państw, trzeba było odgadnąć ilość kroków żeby nadepnąć na patyk, jeśli się trafiło odkrajało się kawałek ziemi przeciwnika W domu była gra w okręty, na inteligencję ( na losową literkę wypisywało się nazwy państw, miast, rzek, zwierząt, imion, itp.) Ale się rozczuliłam, to były czasy, nie ma szans żeby nasze dzieci wróciły do takich zabaw.
oliwka
2009.03.25 22:33
Też w to się bawiłam - hehehe oraz w tzw. palanta i dwa ognie inaczej zawnego zbjakiem... Fajne czasy beztroskiego dzieciństwa - ech...
kaskur
2009.03.25 21:51
Ja pamiętam z dzieciństwa zabawę w chowanego. Mieszkałam na osiedlu domków jednorodzinnych. Na przeciwko domu moich rodziców stały malutkie domki gospodarcze i dwa drzewa (jedno bardzo duże, drugie takie średnie) było troche krzaków też sporawych, tak więc miejsc do chowania co nie miara. Jako punkt "zaklepywań" służył jeden ze słupków w ogrodzeniu. Zabawa polegała na tym, że jedna osoba szukała, reszta się chowała. Szukający, każdą osobę musiał "zaklepać" przy słupku. Pierwsza osoba "zaklepana" zostawała w następnej kolejce szukjącym. Oczywiście można było samemu się "zaklepać" i miało się satysfakcję, że sie udało przed szukającym. Zabawa trwała tak długo, aż wszystkie osoby, nie zostały znalezione, lub się "zaklepały". Bardzo często bawiliśmy się w tą grę. Prawie codziennie i do dziś czuję sentyment gdy o niej myślę.