Polskie wojsko w Afganistanie

"asiu r" ja nie zamierzam tłumaczyć rządzących. To jest zawód , który wymaga poświeceń - chyba pod względem finansowym na rynku pracy również wysoko notowany. Idąc - jadąc do pracy mozemy nie wrócić :( ale nie o to chodzi, czy to górnik, kierowca czy również zołnierz. Traktujmy ich jakby wykonywali swoją pracę, swoje hobby - większosć z tych chłopców to nie mieczaki - a ja znam wielu po Iraku, Afganie, Czadzie, Golanie, Libanie - są dalej takimi samymi męzami, kolegami i przyjaciółmi. Oczywiscie są i "wyjatki". Mój kolega zginął wykonując obowiązki służbowe tu w kraju, dwa lata dochodzenia, prokuratury - sądów. Trudno spojrzeć matce i ojcu w oczy (byl kawalerem), krtań nie pozwala wypowiedzieć słowa :( śp. Tomek byl profesjonalistą. Był moim podwladnym - jak wytłumaczyć ? nie umiem, i już nigdy więcej nie chcę takich przypadków :(

Miliard sto tysięcy złotych kosztuje nas obecny kontygent polski w Afganistanie - powiedział przed chwilą w "Siódmym dniu tygodnia" w Radiu Z Aleksander Szczygło. Śmierć kilkunastu żołnierzy polskich, ponad miliard złotych, ale cóż to ma za znaczenie. Obama mówi zwiększcie liczbę żołnierzy, nasz rząd odpowiada: Mówisz i masz. To się nazywa lojalność, solidarność, przyjaźń, a może jakoś inaczej można to nazwać?

 Można. To jest klasyczne wdupowłażenie. Trzeba się tylko cieszyć, że po górach Afganistanu nie przegonili nas -naście lat temu poprzedni sojusznicy spod znaku sierpa i młota.