Kaszel, katar - choroby śmiertelne faceta...? - Forum

Heheheh - połowiczny nieboszczyk - niczym z Chmilelewskiej;););)

Na szczęście mój Cent to twardziel - któremu nigdy nic nie jest!
Katar, kaszel...kto by się przejmował;)

O, jak ja zazroszczę. A jak pomyślę jak będą dzieci i one zachorują wraz z nim. O zgrozo!!!

Ha ha ha! Wspaniały tytuł :D
Mój cierpi z powodu licznych ran odniesionych w walce z oddziałami komarów oraz z powodu niebezpiecznych angin, alergii i uszkodzeń mechanicznych.

Mój rzadko choruje ale jak coś już się przyplącze to też umiera i  musze latać co chwilkę do kuchni a to po gorącą herbatkę, a to lekarstwo podać, a to kocyk przynieść...i wtedy oczywiście najlepiej mu nie przeszkadzać...bo umiera 

Jakbym to już słyszała...

Ja brałam przez tydzień antybiotyk, zapalenie oskrzeli i w międzyczasie zorganizowłam chrzciny na 25 osób - lekarka kazała leżeć i odpoczywać, tylko jak to zrobić z dwójką dzieci i impreza za 2 dni?

A mój mąż nie poszedł dzisiaj do pracy bo jest przeziębiony, katar, kaszel itp. - źle sie czuje i musi odpocząć:)

No tak niech umiera w spokoju... To jest poważna, ostateczność ostateczności.

Bo my kobiety tak mamy...obowiązki ponad wszystko, choć czasami jesteśmy ledwo żywe...mam tak samo:(

Tak, tak. Wiem o czym mowa. Ja nie choruję bo nie mam na to czasu a jeśli choruję to niezauważalnie ;) Mój małżonek natomiast ostatnio złapał katar. Mówi do mnie pociągając nosem - o Boże - może to jakaś alergia! Tak na pewno to alergia na (i tu przez godzinę wymieniał możliwe alergeny). Po jakimś czasie uznał, że onn iem oże mieć kataru, bo boli go już nosek od wycierania. On nie może do sklepu iść... nobo że  jak? Z katarem!!?? Więc poszłam jako ta grzecna żona po  chusteczki najlepszych marek... Wracam  i co słyszę? "Kochanie, potrzebuję czegoś na gorączkę".  Ile miał? 37,2st C. Dałam mu na łyżeczce wapno  - syrop  dla dzieci :D No, troszkę lepiej... Chorował tak sobie na ten katar aż do wieczora. Oglądamy film wybrany przez niego (bo jakże - choremu się coś od życia należy). Oglądamy, oglądamy - on siorbie tym nosem,  że skupić się nie mogę nagle wypala: "Kochanie, może ja choruję na serce?" Ja łąpię moje oczy które niemalże wypadły ze zdziwienia. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać... No tak, bo jak on dmucha ten nos w chusteczkę, to go coś z wysiłku w serce kłuje...

Oczywiście zadzwonił do pracy, że nie da rady przyjść... bo umiera!

Chciał siedzieć w domu tydzień ale wyrzuciłam biedaka z domu do pracy, bo nie wytrzymałam psychicznie. Madzia lat 2, Kornelka 10 miesięcy i ON!!! Za dużo jak na moją biedną głowę. On z kataru wyleczył się po tygodniu natomiast ja nabawiłam się zapalenia oskrzeli - ale to chyba z nerwów :D

Mój ojczym jak miał katar, to: ubierał podkoszulek z długim rękawem, ciepłą koszulę, sweter, szalik i wchodził pod kołdrę. I był taki chory!!!!!

Mój mąż jak ma katar to na pewno ma gorączkę. I z reguły 36,8. I jest taki chory!!!!! I nigdy przedtem nie miał taakiego kataru.

Nie wiem jak choruje mój syn. I może nie powinnam się dowiadywać.

Chyba wiem o co chodzi. Mój dostał ataku kaszlu, jak rozmawiałam przez telefon z kuzynką

Musze przyznać, że jest mi to znane. Mój przy ledwie 37 stwierdza,że umiera. i zaczyna sie skarbie,kochanie, podaj, przynieś, zaopiekuj się mną. oczywiśnie nie może czekać bo w tym czesie może pożegnac sie z tum swiatem. Wczoraj np wrocil z pracy i oznajmil mi ze jest chory. Stałam z synem na rękach i mało nie padłam z wrażenia jak to usłyszałam, w końcu widziałam przed sobą zdrowego faceta, bez kataru, bez kaszlu, bez temp! Jak spytałam się co mu jest powiedział, że nie miał siły w pracy, jest zmęczony i idzie do łóżka zdrowieć. Jak to usłyszałam to wybuchnęłam śmiechem, ale odrazu się opanowałam bo już słyszałam, że ja bym chciała go wykończyć i nie rozumiem jak jest chory. Położył się pod kołdrą i były ciepłe herbatki, zupeczki i jego sen. Czułam się jak mama 2 dzieci. Mój synek ma dwa miesiące i ciagle mnie potrzebuje, a teraz jeszcze był narzeczony który tez mnie strasznie potrzebował.

Mężczyźni mają to do siebie, że kochają wyolbrzymiać swoje choroby.

A my kobiety nie możemy chorować, bo jak to! Przecież jesteśmy ich kobietami i matkami ich dzieci, my musimy być niezniszczalne i nawet jak chore to i tak w ich miemaniu zdrowe :)

Skąd ja to znam :D Ja też jako kobieta, na chorowanie nie mam czasu. A Mąż jak typowy facet, jak mu byle co dolega, to broń Boże to bagatelizować. Pamietam jak w ciąży chodziłam raz w miesiącu na badania krwi. Raz namówiłam Go, żeby szedł ze mną. Jako, że lekarza nie widział ze 3 lata, namówiłam Go, żeby sobie chociaż zbadał profilaktycznie krew, tak dla świętego spokoju (mojego). Później przez miesiąc (albo i dłużej) bolała Go od ukłucia ręka. Nie był w stanie robić NIC, tak Go bolało Choroby takie jak katar, czy kaszel też nie są mi obce :)

raz rozchorował mi się na prawdę-zapalenie płuc.

Obudziłam gadzinę zeby wziął antybiotyk i co usłuszałam?-Ty chcesz mnie otruć,ciągle jakieś trucizny mi podkładasz

Oj czasami mam ochotę

a u nas to jest ciekawa sprawa. bo mój nie panikuje, oj nie. on się napawa tym, że trzeba jakiś lek ewentualnie wziąć. i zaraz mnie zasypuje wszelkimi chemiczno-łacińskimi nazwami specyfików, a to wszelkich chorób, efektów ubocznych, leków na to, na tamto, czyta to pięć razy ulotki, przeszukuje namiętnie wikipedię, a teraz w jego organizmie to się dzieje to i to, a później jest taki proces, że... a w ogóle to jak te białka to się coś tam, to witaminy to coś tam, a w ogóle to kwas askorbinowy, to...

Skad ja to znam...!:)

Bol głowy - trzeba sie odsunac, pogłaskac, wspolczuc...

Katar, kaszel - to juz smiertelna choroba! Najlepiej wszystko podane do lozka, włacznie z pilotem... :)

Pomijam fakt, ze maz strasznie boi sie igiel... :)

Hehe tak zwana choroba nonidentyfikus ...?

Przypomniało mi się... Znam przeież od podszewki jeszcze jednego faeta poza moim mężem... To mój tata. Ciekawy z niego przypadek. Do lekarzy nie chodzi w ogóle (tylko stomatolog i to zawsze w nagłych przypadkach). Gdy złapie go katar lub kaszel sam wymyśla sobie ziołowe mikstury - oczywoiście przesadzając z ilośiami! Jedzie z tą śmiertelną swoją chorobą do sklepu (nie, nie, nie apteki)... Jedzie do warzywniaka Kupuje kilogram czosnku, 2 kilogramy cebuli; wpada później do spożywczaka po mleko i najważniejsze! Dzwoni do kolegi, który ma pasiekę, że zaraz wpadnie po słoik miodu (wiecie - te ze sklepu to na bank są oszukane i go nie uzdrowią). Potem robi jakieś wywary, napary i syropki... Choruje standardowo jak przy takich przeziębieniach - tydzień... Ale po tym strasznym tygodniu chodzi dumny jak paw i rozpowiada jaką to on posiadł tajemną wiedzę o uzdrawianiu

Najnudniejsze jest słuchanie go jak mam leczyć dzieci. Rany, czego to on nie wymyśla. Zaczynając od najbardziej uczulającego rumianku na wszystko a końząc na koprerku na kolki Słucham go zawsze, bo tak wypada a później wracam do domu i robię swoje - czyli wg zaleceń lekarza :)

Pamiętam jak mój szef rozciął sobie palec kartką papieru i bał się pisać na klawiaturze bo ... mogłaby mu się lać krew :)

No tak! Zapomniałam o ranach kłutych, ciętych i szarpanych. Ostatnio nasza dwulatka wywróciła się na chodniku. Troszkę piasku w ranie. Postanowiłam zdezynfekować i nalepić plasterek. Mąż drwił ze mnie - że przesadzam, że się samo zagoi itp! Tego samego dnia zadrapał go kot podczas zabawy. Nie jakiś obcy, podwórkowy kot. Nasz, domowy pupil - znaczy się teraz mieszkający z teściową ale był nasz :) O rany! Co się nie działo. Trzeba wodą utlenioną zalać, byle nie do środka a na zewnątrz, zakażenie się wda, gdzie plasterek? W sumie to miałam ochotę zaproponować zawiezienie go na izbę przyjęć, bo być może niezbędny będzie gips w celu unieruchomienia kończyny!!!