Czy ludzie nie potrafią żyć bez kredytów i rat?
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
Wszędzie tylko słyszę, że ktoś wziął coś na raty, że jakies kredyty na mieszkanie, czy samochód. Zastanawiam się, czy ludzie nie potrafią bez tego żyć? Czy tak trudno uzbierać pieniądze i kupić coś za gotówkę? Chyba zostałam wychowana inaczej niż wszyscy.. bo nie rozumiem takich ludzi..
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
U mnie w rodzinie nikt nigdy nie brał kredytów, ani nawet niczego na raty. Mój tato tylko pracuje. Pensja normalna. Mama tak robiła, że zawsze mieliśmy co jeśc i niczego nie odmawialiśmy sobie, jeżeli chodzi o ubrania i inne zakupy tak samo, dodatkowo płacili mi za studia. No i.. z tych pieniędzy co on zarabiał odkładała jeszcze na książeczkę. Tak samo żyła moja babcia, ciotka..
Dlatego dziwi mnie, ze ludzie kredyty biorą. Chyba jestem jakaś inna...
DAGUŚ nie jesteś... u mnie tak było i jest... zawsze wszystko kupowaliśmy za gotówkę i mamy coś w zapasie bo jakby co to grosz będzie...
Mnie zawsze dziwiło to, że znajomi brali kredyty bo chcieli postawić się co to nie "oni"... Mnie taka postawa nie podoba się... absolutnie... Nie stać mnie na coś drogiego to kupuję to na co mnie stać...
Wolę żyć skromniej a z czystym sumieniem, że nie mam żadnych zadłużeń... tak od zawsze z mężem mieliśmy...
a jak przepraszam chcesz kupic mieszkanie w miescie ktore jest warte 200-400 tys ? Chyba ze zbierasz od urodzenia juz na swoje mieszkanie i zarabiasz duzo pieniedzy i polowe jeszcze ci rodzice zaplaca :) powodzenia
Właśnie pisałam wyżej, że gdyby nie kredyt, mieszkałabym chyba na stancji z Mężem i dwójką dzieci...A z drugiej strony...Stancje też tanie nie są. Za nasze mieszkanie, zanim kupiliśmy dom, płaciłam tyle, ile teraz płacę za swój dom...Także gdzie tu sens? Dawać pieniądze właścicielowi mieszkania, czy zaciagnąć kredyt i spłacać swój dom, z podwórkiem, ogrodem itd...
dokladnie...placenie czynszu jest moze i "bezpieczne" bo najwyzej musisz opuscic mieszkanie i wrocic do rodzicow,ale placisz komus,nic z tego nie majac..np robisz remont,pakujesz pieniadze komus w kabzę...KOMUS podciagasz na urodzie mieszkanie,a malo kto odlicza to od czynszu...bo co go obchodzi ze Ty sobie wymarzylas kafelki w kuchni i panele na podlodze,zamiast wykladziny pocv,ktora akurat teraz tam lezy
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
U mnie w rodzinie nikt nigdy nie brał kredytów, ani nawet niczego na raty. Mój tato tylko pracuje. Pensja normalna. Mama tak robiła, że zawsze mieliśmy co jeśc i niczego nie odmawialiśmy sobie, jeżeli chodzi o ubrania i inne zakupy tak samo, dodatkowo płacili mi za studia. No i.. z tych pieniędzy co on zarabiał odkładała jeszcze na książeczkę. Tak samo żyła moja babcia, ciotka..
Dlatego dziwi mnie, ze ludzie kredyty biorą. Chyba jestem jakaś inna...
DAGUŚ nie jesteś... u mnie tak było i jest... zawsze wszystko kupowaliśmy za gotówkę i mamy coś w zapasie bo jakby co to grosz będzie...
Mnie zawsze dziwiło to, że znajomi brali kredyty bo chcieli postawić się co to nie "oni"... Mnie taka postawa nie podoba się... absolutnie... Nie stać mnie na coś drogiego to kupuje to na co mnie stać...
Wolę życ skromniej a z czystym sumieniem, że nie mam żadnych zadłużeń... tak od zawsze z mężem mieliśmy...
No to ja jestem dokładnie taka jak Ty. Tak samo myslę i.. teraz przypomniałaś mi jak moja śp. babcia tak mówiła. Dokładnie tak samo jak Ty :)
Gdyby nie opcje kredytu, nie miałabym nic obecnie w domu, ani lodówki, ani kuchenki, ani pralki- a jak bez tego sprzętu żyć?
I zazwyczaj jest tak, że jeden kredyt się spłaca i kolejna rzecz się psuje lub jeszcze w czasie jednego kredytu, trzeba wziąść drugi... JAk się żyje z dnia na dzień i czasem do końca miesiąca nie starcza, bo wypadną leki, bo dzieci chore lub inne wydatki niespodziewane, a nie ma z czego odłożyć.. To tak niestety jest...
- Zarejestrowany: 10.03.2014, 13:28
- Posty: 50
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
W dzisiejszych czasach to się zgadza...
U mnie w rodzinie nikt nigdy nie brał kredytów, ani nawet niczego na raty. Mój tato tylko pracuje. Pensja normalna. Mama tak robiła, że zawsze mieliśmy co jeśc i niczego nie odmawialiśmy sobie, jeżeli chodzi o ubrania i inne zakupy tak samo, dodatkowo płacili mi za studia. No i.. z tych pieniędzy co on zarabiał odkładała jeszcze na książeczkę. Tak samo żyła moja babcia, ciotka..
Dlatego dziwi mnie, ze ludzie kredyty biorą. Chyba jestem jakaś inna...
DAGUŚ nie jesteś... u mnie tak było i jest... zawsze wszystko kupowaliśmy za gotówkę i mamy coś w zapasie bo jakby co to grosz będzie...
Mnie zawsze dziwiło to, że znajomi brali kredyty bo chcieli postawić się co to nie "oni"... Mnie taka postawa nie podoba się... absolutnie... Nie stać mnie na coś drogiego to kupuje to na co mnie stać...
Wolę życ skromniej a z czystym sumieniem, że nie mam żadnych zadłużeń... tak od zawsze z mężem mieliśmy...
No to ja jestem dokładnie taka jak Ty. Tak samo myslę i.. teraz przypomniałaś mi jak moja śp. babcia tak mówiła. Dokładnie tak samo jak Ty :)
Jesli nie masz dzieci,swojego samochodu i auta-gdzie co jakis czas sie cos psuje i trzeba inwestowac-to mozesz pozwolic sobie na odkladanie.Umowmy sie,ze chyba malo kto zarabia kokosy zeby odkladac po pareset zl miesiecznie...A takie 100 czy 200zl w miesiacu,to starczy choroba zeby pochlonela je apteka...
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
U mnie w rodzinie nikt nigdy nie brał kredytów, ani nawet niczego na raty. Mój tato tylko pracuje. Pensja normalna. Mama tak robiła, że zawsze mieliśmy co jeśc i niczego nie odmawialiśmy sobie, jeżeli chodzi o ubrania i inne zakupy tak samo, dodatkowo płacili mi za studia. No i.. z tych pieniędzy co on zarabiał odkładała jeszcze na książeczkę. Tak samo żyła moja babcia, ciotka..
Dlatego dziwi mnie, ze ludzie kredyty biorą. Chyba jestem jakaś inna...
DAGUŚ nie jesteś... u mnie tak było i jest... zawsze wszystko kupowaliśmy za gotówkę i mamy coś w zapasie bo jakby co to grosz będzie...
Mnie zawsze dziwiło to, że znajomi brali kredyty bo chcieli postawić się co to nie "oni"... Mnie taka postawa nie podoba się... absolutnie... Nie stać mnie na coś drogiego to kupuje to na co mnie stać...
Wolę życ skromniej a z czystym sumieniem, że nie mam żadnych zadłużeń... tak od zawsze z mężem mieliśmy...
No to ja jestem dokładnie taka jak Ty. Tak samo myslę i.. teraz przypomniałaś mi jak moja śp. babcia tak mówiła. Dokładnie tak samo jak Ty :)
Jesli nie masz dzieci,swojego samochodu i auta-gdzie co jakis czas sie cos psuje i trzeba inwestowac-to mozesz pozwolic sobie na odkladanie.Umowmy sie,ze chyba malo kto zarabia kokosy zeby odkladac po pareset zl miesiecznie...A takie 100 czy 200zl w miesiacu,to starczy choroba zeby pochlonela je apteka...
Samochód mam wspólnie z tata, jak się coś psuje to wszystko zależy od kwoty, jak wieksza to na pół dajemy a jak tak do 500zł to płace sama. Z tego powodu, ze jezdze nim wiecej niz on. Czesciej samochod jest u nas w Gdyni, niz u nich. Jezeli chodzi o choroby itp. to fakt wydaje kase na leki na astme, ale kupuje "na zapas" czyli zamiast chodzic co miesiac kupuje na 3 miesiace. Ogólnie to do lekarzy, czy do aptek nie chodzimy. Boli mnie brzuch, czy głowa nie biorę tabletek, a brzuch smakuje maścią rozgrzewająca - kilka minut i przechodzi. Tak, nie mamy dzieci, wiec nie ma wydawac na kogo pieniedzy, ale mamy 3 chrześnice - im kupujemy różne rzeczy.
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
TYlko widzisz nie każdy jest wojkowym...
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
Mieszkanie za 10 tysięcy?
A na dzieciach np nie można eksperymentować z lekami.. Dobrze na kaszel mogę kupić Flegaminę w aptece, ale jeżeli ten kaszel nie przechodzi po 3 dniach idę do lekarza....
A lekarz wiąże się z następnymi kosztami... Czasem jest tak, że i ten antybiotyk przepisany nie podziała i trzeba kolejny...
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
TYlko widzisz nie każdy jest wojkowym...
Tak, ale napisałam, że niektórzy cywile też tak mają. Jeżeli mieszkasz na osiedlu, gdzie masz jakąś spółdzielnię, to tez oni proponują mieszkania z jakimiś "zniżkami".
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
Mieszkanie za 10 tysięcy?
Tak. U nich wyprzedają niektórym osobom mieszkania. On ma to szczęście, że pracuje w wojsku już dość długo no i mieszka na osiedlu wojskowym. Też byłam w szoku, ale pokazywał mi pismo, które dostał od agencji.
Ale z drugiej strony, niewiele osób stać na zakup mieszkania czy domu za gotówkę.
Nigdy nie brałam kredytu na pralkę czy lodówkę, ale na mieszkanie to już zupełnie inna bajka.
Wszystko zależy czy mieszkanie kupujesz sama, czy dostajesz je z agencji za ileś procent - tak jak to mają wojskowi i niektórzy cywile. Mój kuzyn pracuje w wojsku mieszkanie 2 pokojowe - 48m2 może kupić za 10 tys. - lecz on nie chce, bo planuja przeprowadzkę do innego miasta.
TYlko widzisz nie każdy jest wojkowym...
Tak, ale napisałam, że niektórzy cywile też tak mają. Jeżeli mieszkasz na osiedlu, gdzie masz jakąś spółdzielnię, to tez oni proponują mieszkania z jakimiś "zniżkami".
Ale nie jest to zniżka, że zwykły "kowalski" bez kredytu mieszkanie kupi...
Byłam wychowana w domu, w którym też nikt nigdy kredytu nie wziął ani niczego na raty. I też żyliśmy skromnie. Osobiście nie rozumiem ludzi, którzy biorą kredyt, żeby kupić najlepsze auto we wsi, czy telewizor zmienić na większy, trzeci raz w tym roku (bo ktoś w rodzinie kupił większy od jego) itp... Są jednak sytuacje, w których taki kredyt, to dar od losu. My praktycznie wszystkiego dorobiliśmy się bez kredytu i rat. Jednak bez kredytu nie zbudowalibyśmy domu w dwa lata. Gdy byliśmy małżeństwem bez dziecka jeszcze, to nam odpowiadało mieszkanie w wynajmowanym mieszkaniu, w bloku. Jednak kiedy urodził się Szymuś zapragnęliśmy czegoś swojego. Domu z podwórkiem, gdzie mogłyby się bawić dzieci, gdzie mógłby biegać pies. Pewnie, że można przeżyć życie bez kredytu, tylko nie wierzę, że można w dzisiejszych czasach, z pensji odłożyć na kupno mieszkania, czy wybudowanie domu.Pewnie można, tylko ile lat na to potrzeba?
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
A na dzieciach np nie można eksperymentować z lekami.. Dobrze na kaszel mogę kupić Flegaminę w aptece, ale jeżeli ten kaszel nie przechodzi po 3 dniach idę do lekarza....
A lekarz wiąże się z następnymi kosztami... Czasem jest tak, że i ten antybiotyk przepisany nie podziała i trzeba kolejny...
Lekarze, to lubią dawać antybiotyki - wiem jak moja chrzesnica, ciagle tylko antybiotyki i antybiotyki. W koncu jej rodzice wkurzyli sie i poszli do lekarza innego, okazalo się, ze jej kaszel to nie przeziebienie, tylko poczatki nadwrazliwosci płuc, dostała coś tam i już jest wszystko wporzadku, raz na pół roku ma chodzic na kontrole do pulmonologa.
Koleżanki rodzice całe życie odkładali na dom, raz kupili ziemię, drugi raz zaczęłi budować...
W sumie 20 lat budowali dom bez kredytów! PRzeprowadzili się do niego dopiero na emeryturze.. Też tak można... Tylko ile trzeba czekać
A na dzieciach np nie można eksperymentować z lekami.. Dobrze na kaszel mogę kupić Flegaminę w aptece, ale jeżeli ten kaszel nie przechodzi po 3 dniach idę do lekarza....
A lekarz wiąże się z następnymi kosztami... Czasem jest tak, że i ten antybiotyk przepisany nie podziała i trzeba kolejny...
Lekarze, to lubią dawać antybiotyki - wiem jak moja chrzesnica, ciagle tylko antybiotyki i antybiotyki. W koncu jej rodzice wkurzyli sie i poszli do lekarza innego, okazalo się, ze jej kaszel to nie przeziebienie, tylko poczatki nadwrazliwosci płuc, dostała coś tam i już jest wszystko wporzadku, raz na pół roku ma chodzic na kontrole do pulmonologa.
Każde dziecko jest inne ... NA jedno podziała to , na drugie to..
Widzisz ja z kaszlem córki byłam już u 3 lekarzy... KAżdy mówi, że dziecko zdrowe a dziecko od 2 miesięcy kaszle!!!
I każdy patrzy jak na wariatkę, a dziecko przychodzi z podwórka i dusi się kaszlem...
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
A na dzieciach np nie można eksperymentować z lekami.. Dobrze na kaszel mogę kupić Flegaminę w aptece, ale jeżeli ten kaszel nie przechodzi po 3 dniach idę do lekarza....
A lekarz wiąże się z następnymi kosztami... Czasem jest tak, że i ten antybiotyk przepisany nie podziała i trzeba kolejny...
Lekarze, to lubią dawać antybiotyki - wiem jak moja chrzesnica, ciagle tylko antybiotyki i antybiotyki. W koncu jej rodzice wkurzyli sie i poszli do lekarza innego, okazalo się, ze jej kaszel to nie przeziebienie, tylko poczatki nadwrazliwosci płuc, dostała coś tam i już jest wszystko wporzadku, raz na pół roku ma chodzic na kontrole do pulmonologa.
Każde dziecko jest inne ... NA jedno podziała to , na drugie to..
Widzisz ja z kaszlem córki byłam już u 3 lekarzy... KAżdy mówi, że dziecko zdrowe a dziecko od 2 miesięcy kaszle!!!
I każdy patrzy jak na wariatkę, a dziecko przychodzi z podwórka i dusi się kaszlem...
a chodziłaś do wielu lekarzy? Pulmonolog, laryngolog itp..? Przyczyn kaszlu może byc wiele..