Wątek:
Czy dajecie się wykorzystywać?
4odp.
Strona 1 z 1
Odsłon wątku: 1627zabaweczkaPoziom:
- Zarejestrowany: 18.09.2009, 11:46
- Posty: 38
Są sytuacje, gdy chętnie pomagamy naszym bliskim, czasami jednak przeradza się to w uporczywe wykorzystywanie naszej dobroci. Potraficie powiedzieć "nie"? Z jaką reakcją się wtedy spotykacie? Czy macie wrażenie, że pomocy się nie docenia ale odmowę przyjmuje z wyrzutami? Jestem ciekawa Waszych opinii na ten temat.
nie za bardzo mi to NIE wychodzi... aczkolwiek ostatnio coraz częściej się udaje. najgorsze że wyrzuty to raczej ja mam chociaż doskonale sobie zdaję sprawę, że odmawiając miałam zupełną rację.
aśka rPoziom:
- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
2
Ja kiedyś taka byłam że próbowałam uszczęśliwiać wszystkich i jak tylko ktos mnie o coś poprosił byłam na każde zawołanie. Ale teraz bywa różnie i szczerze mówiąc nie interesuje mnie co inni uważają na temat mojej asertywności. Staram nie dawać do zrozumienia że łaski nie robię. Oczywiście jak mam możliwość pomóc to to robię i nie mam zamiaru liczyć na rewanż. Ale jak nie mam możliwości to już inna bajka. W myśl zasady że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, są ludzie dla których jestem w stanie nawet nieźle się wysilić żeby pomóc a są ludzie dla których nie zamierzam palcem kiwnąć chyba że przypadkiem jak coś robię a pomogę. Wiem że taka postawa nie jest za bardzo super, ale kiedyś wplątywałam się w jakieś głupie historie a dziś wolę unikać takich przeżyć, jeszcze przez długie lata będę potrzebna moim dzieciom. Wiem też że to smutne ale moje życie zbyt często było smutne przez ludzi, o których myślałam że w razie czego mogę na nich liczyć.
mama IwonkaPoziom:
- Zarejestrowany: 17.07.2009, 16:30
- Posty: 337
3
Ja jestem taka że jak nie mogę to mówię nie i nikt mnie nie przekona do zmiany zdania. Większość ludzi tego nie potraf zrozumieć więc mam kilku znajomych, reszta się poodwracała. I mi tak dobrze, bo nie muszę udawać i się napinać na siłę. Za to mój mąż jest notorycznie wykorzystywany przez swoich rodziców, rodzeństwo i całą rzeszę znajomych. Na początku po każdym kopniaku w tyłek od ludzi którym pomagał za frajer i z dobrego serca wspierałam go, współczułam. Ale od jakiegoś czasu mówię: masz jak chcesz. Nam nikt nie pomagał jak dziecko było chore i potrzeba było zawieźć na pogotowie. Na rękach nieśliśmy na zmianę 2 km, bo u nas nie ma taksówek. A mój mąż jak już mamy samochód to po nocach wstaje i wozi znajomych. Ostatnio nawet wódkę koledze woził bo na imprezie się skończyła. Mówię wam krzyż pański z takim człowiekiem żyć.
oliwkaPoziom:
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
4
Oj dawałam się wykorzystywa, dawałam... ale póżno to zauważyłam, teraz staram się unikać takich sytuacji...