Świat się dla mnie skończył... - Forum
Znajdź nas na

Tworzymy społeczność rodziców

Wątek

Świat się dla mnie skończył...

40odp.
Strona 1 z 2
Odsłon wątku: 52368
Avatar użytkownika Tomek1976
Tomek1976Poziom:
  • Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
  • Posty: 8
  • Zgłoś naruszenie zasad
9 stycznia 2013, 09:30 | ID: 890401

Szukając jakiegokolwiek rozwiązania mojego problemu natknąłem się na to forum i chciałbym prosić o rozsądne wypowiedzi ponieważ jest to dla mnie sprawa, mógłbym nawet rzec, życia i śmierci. Mocno powiedziane, ale...

 

Mam 37 lat jesteśmy z żoną 13 lat po ślubie, znamy sie ponad 20 lat, czyli ponad połowę mojego życia.

Chodziliśmy ze soba do szkoły do jednej klasy. Podczas szkoły okazało się, że oprócz mnie spotyka się z kimś innym, ale to tłumaczyłem sobie po prostu chęcią "wyszalenia się", oczywiście gdy sie dowiedziałem kazałem jej zdecydować na jednego. Zakochaliśmy się w sobie do szaleństwa i po skończeniu szkoły nie widzieliśmy w swoim życiu nikogo z kim moglibyśmy być oprócz siebie, byliśmy dla siebie stworzeni.

Niedługo po ukończeniu szkoły zaczęliśmy pracować i postanowiliśmy zamieszkać razem wynajmując mieszkanie. Pracowaliśmy w różnych firmach.

Byłem jej pierwszym chłopakiem, mężczyzną, chociaż dziewicą nie była bo,  jak to tłumaczyła chłopak o którym wspomniałem, rozdziewiczył ją palcem ( to są jej słowa ). Nie miałem podstaw, aby nie wierzyć.

Po kilku latach żona postanowiła, że chciałaby ślubu, ja oczywiście też, choć jak jej wspomniałem to dla mnie podpisanie papierka, który moich uczuć do niej nie zmieni.

Po roku od naszego ślubi zapragnęliśmy mieć dziecko ( choć bardziej żona ponieważ od momentu kiedy się poznaliśmy mówiła, że jest to jej największe marzenie, mieć dziecko ). Niestety po roku prób udaliśmy się do lekarza chcąc sprawdzić czy wszystko jest ok. Ja poddałem się badaniu pierwszy ponieważ u mężczyzny łatwiej jest to zweryfikować, okazało się, że ze mną jest wszystko OK, po zbadaniu żony okazało się, że przyczyna leży po jej stronie i dostała odpowiednią dawkę leków aby mogła zajść w ciążę.

Życie rzucało nam wiele kłód pod nogi , ale zawsze wychodziliśmy na prostą dzięki wspólnemu wsparciu.

Żona staciła pracę i dostała propozycję pracy w filii firmy, w której pracowała, ale w innym mieście.

Stwierdziłem, że jeśli chce to może pojechać, będziemy się starać o dziecko, a gdy sie urodzi ściągnę ją do domu.

Kupiliśmy własne mieszkanie, zacząłem pracować na 2 etaty, a w przerwie pomiędzy pracami remontowałem całe nasze gniazdko.

W międzyczasie żona przyjeżdżała do domu co 2 tygodnie, aby trafić w cykl, udawaliśmy się wtedy do lekarza na USG i jeśli tylko powiedział, że jest pęcherzyk i że możemy się starać to jechaliśmy do domu i dosłownie 2 dni nie wychodziliśmy z łózka, nogi do góry i te sprawy...

Po roku okazało się, ze żona nadal nie może zajść w ciążę ( widziałem jak się męczy, ponieważ miesiąc wcześniej urodziła synka jej siostra ), powiedziałem, że ma przestać brać lekarstwa przepisane od lekarza i będzie co ma być. Był to grudzień. 8 marca moja żona, gdy przyjechała na weekend, zrobiła test ciążowy ( a robiła je na okrągło ) i rozpromieniona z krzykiem wpadła do mnie oznajmując, ze jest w ciązy, Okazało się, ze jest to pierwszy miesiąc. Dodatkowym naszym szczęściem od losu był fakt, że żona w lutym przyjechała TYLKO NA JEDEN DZIEŃ na walentynki i wtedy to właśnie poczęliśmy naszego dzidziusia. Byłem przeszczęśliwy, a dodatkowo widząc szczęście mojej żony czułem się jakbym wygrał conajmniej 6- kę w totka.

Żona wróciła do domu dopiero w 5-tym miesiącu ciąży mówiąc, że musi wszystkie sprawy w tamtej firmie pokończyć, wyszkolić nowego pracownika na swoje stanowisko, ponieważ już tam nie wróci, moja odpowiedź brzmiała "oczywiście kochanie, rozumiem", choć w głębi duszy chciałem się już tylko z nią dzielić szczęściem, że za kilka miesięcy będziemy rodzicami.

Oczywiście byłem przy porodzie i po wszystkim śmiałem się, że to ja urodziłem, ponieważ żona"odpłynęła" i porodu nie pamięta. To ja ją wspomagałem mówiąc "kochanie postaraj się już widzać główkę, przyj", razem z lekarzem pomagałem wypchnąć dziecko, ponieważ żona przestała przeć...

Uważam to wydarzenie za prawdziwy CUD. Szczęśliwszego człowieka ode mnie chyba wtedy nie było...

Żona musiała szybko, bo po 6 miesiącach wrócić do pracy, ponieważ dostała propozycje, ale po roku znów ją straciła i wtedy postanowiliśmy razem wyjechać do pracy tam gdzie żona pracowała...

Przepraszam za długi wstęp, ale chciałem po części nakreślić jakie relacje, jakie uczuca były w nas, we mnie... niestety teraz do sedna...

Po narodzinach córeczki, coś się popsuło. Ze strony żony 80% uczuć uleciało, wytłumaczyłem sobie, że to po prostu taki ciężki okres u kobiety ( urodzenie dzidziusia, karmienie itp.) po prostu była zmęczona, więc wspierałem ją ile tylko mogłem. Ale kiedy przeciągać się to zaczęło to 2,3,4,5 lat i dalej, stwierdziłem, że chyba coś jest nie tak. Prosiłem o wspólne pójście do psychologa, ponieważ nie mogliśmy się dogadać, rozmawialiśmy o tym samym, ale w dwóch różnych niezrozumiałych dla siebie językach.

Po 6 latach pobytu poza domem stwierdziłem że wracamy do własnego, rodzinnego domu, tym bardziej, że dostałem dobrą pracę...

Pewnego dnia poprosiła mnie, żebym sprawdził jej e-maila na jej komputerze a gdy to robiłem zobaczyłem treść jednego z nich o treści "To dobrze bo będziesz blisko..." Oczywiście nie wytrzymałem i przeczytałem korespondencję mojej żony z kolesiem, że już wraca do miasta rodzinnego, na co koleś odpisał "To dobrze bo będziesz blisko i nie mogę się doczekać kiedy znów Cię będę mógł... :)". Dokładnie tak to brzmiało łącznie z trzema kropkami i uśmiechem na końcu. Na moje delikatne zapytanie o to stwierdziła, że tylko ja mógłbym w taki sposób odebrać to zdanie, że coś ją z tym kolesiem łączy.

Gdy powiedziałęm, że jej nie wierzę, spojrzała mi w oczy i powiedziała "PRZYSIĘGAM NA ZDROWIĘ I ŚMIERĆ NASZEJ CÓRECZKI, ŻE NIE MIAŁAM INNEGO FACETA POZA TOBĄ I NIGDY CIE NIE ZDRADZIŁAM". Taka przysięga mi wystarczyła.

Próbowałem wielokrotnie polepszyć nasz związek, ale żona zapewniała, że nadal mnie kocha najbardziej na świecie i to pop prostu jest naturalne, że nie ma już takich uczuć jak były na początku związku. Ja jej mówiłem, ze bzdury opowiada, ponieważ jest dla mnie najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą pod słońcem...

Kiedy zacząłem sobie zdawać sprawę, że to co mów może być prawdą (oczywiście z jej strony ) trochę się jakby usunąłem w cień. Zona stała się wtedy zazdrosna nie do zniesienia. Kontrolowała mnie na każdym kroku, gdzie wychodzę, z kim, gdzie (choć jej mówiłem to musiała 15 razy zadzwonić żeby sprawdzić czy jestem z tą osobą którą jej powiedziałem chcąc ją do telefonu ), zaczęła mnie obwąchiwać gdy wracałem do domu...

Stało się to już nie do zniesienia i w połowie grudnia 2012 strasznie się pokłóciliśmy i ona mi na to, żebym sobie nie myślał, bo ona też miała wielu adoratoró i propozycji a nawet może z niektórych skorzystała...

To zdanie utkwiło mi strasznie w głowie i tydzień walczyłem z myślami, które same mi wpływały. Postanowiłem zrobić badanie DNA moje i mojej córeczki. Po wysłaniu próbek do Instytutu Badań Sądowych czułem się okropnie, że mojej żonie robię takie świństwo, że aż tak mogę jej nie ufać. Wiedziałem jaki będzie wynik, ale po tym zdaniu zasiało się ziarnko, które zaczęło kiełkować. Po 5 dniach, gdy wracałem autem do domu do kochanej rodziny 5 dniach zadzwoniła do mnie Pani z Instytutu z informacją, że badania już zostały wykonane i wynik brzmi "Wynik badań wskazuje na wykluczenie ojcostwa, czyli osoba, której materiał oznaczono jako „domniemany ojciec” nie jest biologicznym ojcem osoby, której materiał oznaczono jako „dziecko 1”. Drogi do domu nie pamiętam............

Nie wierzyłem, postanowiłem zadzwonić tam i dopytać, czy może jakiś błąd nastąpił itd., powiedziano mi, że jedynie wtedy mógłby być błąd jeśli nie wiedziałbym kto pobiera materiał, a pobierałem go JA, na pytanie, że może coś źle zrobiłem padła odpowiedź, że próbka była czysta, bez zanieczyszczeń biologicznych, przemysłowych i w 100% była OK. Zabrałem córkę i pojechałem do innego instytutu zrobić drugie badanie. Zacząłem uciekać wieczorami w alkochol ponieważ nie mogłem normalnie funkcjonować. Znając wynik pierwszego nie dopuszczałem myśli do siebie, że 10 lat wychowuję NIE SWOJE DZIECKO !!!!!!! Była wigilia żona dowiedziała się o drugich badaniach ponieważ, gdy spałem upojony alkocholem zaczęła przeglądać mój telefon, komputer i znalazła wzmiankę, że wyniki będę miał po nowym roku ( nic nie wiedziała o pierwszych badaniach i o tym , że mam wyniki). Zaczęła krzyczć na mnie, że poda mnie na Policję, że bez jej zgody zrobiłem badania, a ja znając wyniki pierwszego musiałem słuchać tych słów wściekłaości. Niestety podczas łamania opłatkiem, kiedy żona sarkastycznie zaczeła mi składać życzenia o tym abym zmądrzał, nie robił z siebie wariata, poprosiłem córeczkę o wyjście na bajkę do swojego pokoju, a żonę siłą posadziłem na krześle przed komputerem i pokazałem jej wynik... Zapadła cisza, która została przerwana zdaniem, jak możesz mi nie wierzyć, ja wiem czyje to dziecko i jest ono Twoje, a wynik jest błędny. Powiedziałem jej, że wierzę w to co mówi, dlatego zrobiłem drugie badanie i czekam na wyniki.

Poprosiłem jednak, aby powiedziała mi prawdę bo teraz jestem jeszcze w stanie to przyjąć. Stwierdziła znów patrząc mi w oczy, że nigdy mnie nie zdradziła i że to był błąd badania.

W pierwszy dzień świąt wieczorem kiedy leżeliśmy, poprosiłem aby powiedziała mi prawdę bo po tych wszystkich latach chyba na nią zasługuję...

Najpierw twardo mówiła, że NIE, ale po 5 minutach zaczęła płakać i powiedziała, że jednak mnie zdradziła... Zwymiotowałem, a serce chciało mi wyskoczyć, słyszałem jego bicie jak odbija się od ścian pokoju... Chciałem ją znienawidzieć ale nie mogłem, czułem ogromny ból, czułem się oszukany, zraniony, zyć mi się już nie chciało. Zała ideologia szczęścia rodzinnego legła w gruzach.

Kazałem jej powiedzieć kiedy i z kim, broniła się że mi nie powie bo wykorzystam to przeciwko NIEMU, temu kolesiowi ( ja pierniczę nawet w takiej chwili ona się martwiła o niego!!!!! Bo ma rodzinę, dwójkę dzieci... ma szczęśliwy związek!!! )

Chciałem ją znienawidzić, kazałem jej opowiedzieć ile to trwało i jak do tego doszło. Stwierdziła, że po imprezie odwiózł ją do domu (sam ją na tą imprezę wyganiałem, ponieważ był piątek, ja w moim mieście miałem 3 zmianę, a ona sama w innym mieście miała się nudzić ?) i pocałował ją na dowidzenia, a ona odwzajemniła pocałunek po czym gdy on zaczął się do niej dobierać sama zaczęła go rozbierać...

Zaklina się i przysięga do tej pory, że wszedł w nią 3 razy, nie skończył, bo go poprosiła żeby przestał, a on ( według niej, grzecznie zszedł z niej i przeprosił, rozmawiali o tym jeszcze godzinę jak to źle się z tym czują) i nigdy więcej się nie spotkali.

Nie potrafiłem jej znienawidzić, mimo wszystko nie... Już nie mam czym płakać. Zawsze byłem typem wesołego chopaka, z ogromnym poczuciem humoru. Teraz nie potrafię się nawet uśmiechnąć, chodzę smutny i przeygnębiony, nie chcę żyć, a zarazem wiem, że wychowywałem "moją córeczkę" 10 lat. Gdy mówi do mnie "tatusiu zobacz, mam to po Tobie, że lubię to czy tamto, zobacz mamy takie same palce u nóg, a mnie chce się WYĆ!!! A muszę się powstrzymać i udawać, że jest OK.

Zaprowadzłem dziecko do moich rodziców i poprosiłem moją żonę o szczerą rozmowę. Dalej twierdziła, że to moje dziecko, mówiła o 3 wsunięciach się w nią tego kolesia, więc jej tłumaczę, że nie wierzę, bo my staraliśmy się gdy był pęcherzyk całe dwa dni, z finałem, nogami do góry itd, a on 3 razy sie wsunął, nie skończył i to tylko był ten jeden raz? Twierdziła, że tak. Powiedziałęm jej , że teraz może mi powiedzieć bo jak przyjdą wyniki to będzie za późno - podtrzymała swoje zeznanie. Nadmienię, że codziennie łapię ją na błahych kłamstwach, gdzie 3x jej mówię zastanów się zanim odpowiesz, po czym udowadniam jej, że kłamie...wymyśla głupie tłumaczenia...

Po naszej rozmowie, o której wspomniałem powyżej zadzwoniono do mnie z drugimi wynikami badań wykluczającymi w 100% mnie jako biologicznego ojca...

Nie potrafiłem wydobyć z siebie ani słowa przez pół dnia. Po czym wieczorem znów poprosiłem, zeby powiedziała mi prawdę, idzię w zaparte.

Kochani nie wiem co robić, nie mam już siły, zdobyłem zdjęcie tego kolesia - całe moje dziecko, zdobyłem zdjęcia jego dzieci - postawić obok - siostry, mam zdjęcie łóżka na którym ją zrobili, wczoraj byłem u psychiatry, która powiedziała, że dawno już nie widziała tak rozwalonej osoby, przepisał mi doraźne i megomocne środki i jakoś mogę chociaż pracować i funkcjonować.

Powiedzcie czemu ona tak idzie w zaparte, czemu to robi, w obliczu takiej tragedii, gdzie myślę, że kobieta/żona nie może już chyba zrobić GORSZEJ (jeśli ktoś zna to proszę mi napisać )rzeczy mężczyźnie/ mężowi,

Zrobiła mi to 3 lata po ślubie, wiedząc, że staramy się o dziecko, zrobiła to bez zabezpieczenia i zataiła nie dając mi wyboru, czy chcę z nią jeszcze spędzić resztę życia czy nie, 10 lat mnie oszukiwała!!!

Zostałem prawie 40-latkiem bez potomka, gdzie wszyscy moi znajomi, rodzina ma po 2 potomków, podobnych do siebie, a ja? Co robić, nie potrafię podjąć decyzji. Mimo wszystko kocham dziecko ponad życie i nie pozwolę, żeby kiedykolwiek sie dowiedziała o tej tragedii. Chcę być nadal jej tatusiem!!! A żona? Najtragiczniejsze jest to, że gdybym jej nie dażył takim uczuciem to już by mnie przy niej nie było po pierwszych wynika, ale ja tak strasznie ją kocham!!! Tylko czemu ona nie chce mi prawdy powiedzieć?????

Świat się dla mnie skończył!!!

Pomocy!!!

 

 

Avatar użytkownika Sylwiaws
SylwiawsPoziom:
  • Zarejestrowany: 15.12.2009, 22:07
  • Posty: 4215
1
  • Zgłoś naruszenie zasad
9 stycznia 2013, 09:56 | ID: 890414

Przeczytałam i...boje sie cokolwiek napisać.

Napisze jednak. Ty jesteś ofiarą a jednak to ty musisz wszystko naprawiać...bardzo niesprawiedliwe zadanie dostałeś od losu. Jesli kochasz to dziecko a na pewno tak jest to trwaj przy nim. To ty jestes jego tatą mimo ze wyniki pokazują cos innego. Pierwsze co mi przyszło do glowy to poradź sie prawnika jak ze strony prawnej wygląda twoje prawo do dziecka.

Użytkownik usunięty
    2
    • Zgłoś naruszenie zasad
    9 stycznia 2013, 10:29 | ID: 890417

    Bardzo trudna sytuacja...mysle,ze przede wszystkim musisz sobie odpowiedziec na pytanie czy jestes w stanie wybaczyc i zyc dalej z zona.Nie draz juz tego tematu..po co Ci zdjecie faceta,lozka..w co byli ubrani..tylko sie zadreczasz niepotrzebnie,a nic Ci to nie da,nic nowego nie3 wniesie do sprawy.

    Po prostu,trzeba sie pogodzic ze jest jak jest":jest dziecko ktore bardzo kochasz choc nie Twoj byl ten plemniczek...ale to TY jestes jej OJCEM bo ja kochasz,wychowujesz,czytasz bajki,tulisZ do snu,pocieszasz gdy placze...To jest najwazniejsze,a nie to kto dal plemnik...

    Pozostaje tylko pytanie czy mozecie byc z zona nadal razem,nie wyrzucajac tego sobie do koknca zycia..Bo jesli corka mialaby patrzec na codzienne awantury itp to chyba nie jest to najlepszy pomysl...

    Avatar użytkownika Tomek1976
    Tomek1976Poziom:
    • Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
    • Posty: 8
    3
    • Zgłoś naruszenie zasad
    9 stycznia 2013, 10:39 | ID: 890424

    Zdaję sobie z tego sprawę, że ojcem jest ten co wychowuje, a nie........

    Ja dalal czuję do żony ogromną miłość, ogromne uczucie, ale nie potrafię zrozumieć, że mimo tego co się stało ona nadal uważa mnie chyba za idiotę patrząc mi w oczy i mówiąc "o 3 pchnięciach", według mnie to był romans i regularne współżycie, ale niech mi to powie, po tylu dniach jestem chyba w stanie wybaczyć, choć z dnia na dzień już jest inaczej, serce boli, minimalnie, ale coraz mniej (może to skutek lekarstw, które dostałem ).

    Nie mogę zrozumieć, że dla niej chyba liczy sie bardziej jej reputacja (choć ja jej powiedziałem, że nigdy nie dopuszczę, aby ktoś sie o tym dowiedział ze względu na dziecko) a niżeli odbudowa związku w szczerości...

    Czy po tym co mi zrobiła ja nadal nie zasługuję na prawdę?

    Co do prawa, mogę założyć sprawę o rozwód z orzeczeniem winy (mam 2 wyniki badań DNA ) w razie takiej sytuacji prao reguluje pozostanie oczywiście dziecka przy matce i nie może zakazać mi spotkań z dzieckiem, ponieważ nadal mam prawa rodzicielskie...

    Ostatnio edytowany: 09.01.2013, 10:40, przez: Tomek1976
    Użytkownik usunięty
      4
      • Zgłoś naruszenie zasad
      9 stycznia 2013, 10:53 | ID: 890430

      Jeżeli już wiesz i tak bardzo kochasz obie to po co robiłeś te badania? Zrób co ci serce dyktuje rozwiedż sie, złóż sprawę w sądzie o zaprzeczenie ojcostwa, chociaż to można zrobić przed ukończeniem przez dziecko 6 miesięcy Trudna sprawa i bardzo trudno coś z sensem doradzić Myślę , że cokolwiek nie zrobisz i tak będziesz cierpiał

      Avatar użytkownika Tomek1976
      Tomek1976Poziom:
      • Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
      • Posty: 8
      5
      • Zgłoś naruszenie zasad
      9 stycznia 2013, 11:10 | ID: 890442

      Baszka, powiedz mi kto o zdrowych zmysłach nie chciałby wiedzieć czy rzeczywiście jest ojcem swojego dziecka, jaśli tak jakpisałem dostało zasiane ziarno niepewności. Ja byłem pewien na 100%, że wyniki wyjdą takie, że jestem oczywiście ojcem i tak jak pisałem tydzień się z tym borykałem czy je zrobić i było mi ŹLE, gdy je zrobiłem nie znając jeszcze wyniku myśląc, jak mogłem aż tak stracić zaufanie do mojej żony, że je zrobiłem...

      Ona wysyła mi non stop smsy i mów jak bardzo mnie kocha i że jak jej wybaczę to zrobi wszystko abym był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a jednak nadal patrzy mi w oczy i okłamuje... zamiast wreszcie powiedzieć prawdę...

      Avatar użytkownika Artika
      ArtikaPoziom:
      • Zarejestrowany: 18.09.2012, 14:39
      • Posty: 4749
      6
      • Zgłoś naruszenie zasad
      9 stycznia 2013, 12:12 | ID: 890463

      Z tego co tu przeczytałam to chyba Ty nie masz do niej o samą zdradę pretensji tylko oto że zostałeś oszukany i wciąż trawi Cię żal oto. Nic się nie skończy jeśli Ty w sobie tego nie poukładasz, bo to wciąż będzie trwało. Forma rozmowy u psychologa myślę jest dobrym pomysłem o ile zgodzi się na to również żona bo sęk w tym, żeby zrozumiała jak kłamstwem Cię rani i jaki ogromny wpływ może to odbić się na dziecku, bo gdyby kiedyś się córka dowiedziała to będzie za przeproszeniem "chryja" na całego.

      W kwestii ojcostwa - ja jestem teraz w takiej sytuacji, gdzie mój obecny partner stał się ojcem dla mojego dziecka, mimo iż oboje wiedzą, że w Polsce mieszka jej biologiczny ojciec. Oboje i córka i partner bardzo się kochają i to ona uważa mojego partnera bardziej za ojca niż tego biologicznego. Więc na ten moment w kwestii dziecka, że tak powiem wygrywasz bo liczy się miłość, którą dziecko ojca obdarowuje - dla niej tylko i wyłącznie TY jesteś ojcem i nikt inny.

      Baszka ma rację w tym, że na chwilę obecną cokolwiek byś nie zrobił to będziesz cierpiał - moim zdanie trzeba teraz wybrać to mniejsze zło, choć nie wiem jak to miałoby wyglądać.

      Psychiatra to również dobre rozwiązanie - pozwala na popatrzenie na sytuację z innego punktu widzenia, to czasem naprawdę pomaga.

      Użytkownik usunięty
        7
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 12:41 | ID: 890488

        Kurcze,przestan wymuszac na niej powiedzenie prawdy....Skoro idzie w zaparte to bedzie szla...Co Ci to da,ze sie przyzna? No chyba nie sadzisz ze to bylo niepokalane poczecie...W dodatku opowiada Ci takie szczegoly jeszcze..czy "pchniec" bylo 3,7 czy 24...tez jakas dziwna kobieta..Wystarczylo powiedziec,ze Cie zdradzila i juz.Teraz bedziecie sie nawzajem obrzucac blotem? I licytowac kto kogo bardziej zranil..?

        Moze zamiast sie nad tym skupiac,skupcie sie nad naprawa zwiazku (o ile to mozliwe),ale naprawde musicie sie powaznie zastanowic czy dacie rade zostawic to za soba...Bo to jedyne wyjscie: nie mowic o tym,nie wracac do tego..zostawic te cala historie za drzwiami. Trzeba sie od tego odciac. Dopoki bedziecie to walkowac,dopoty nic sie nie zmieni a bedzie coraz gorzej...Sam sobie zadajesz bol rozpamietujac to i zbierajac wciaz nowe "dane" na temat okolicznosci. Nie rob tego...

        Avatar użytkownika pszczolka87
        pszczolka87Poziom:
        • Zarejestrowany: 29.02.2012, 20:52
        • Posty: 736
        8
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 13:28 | ID: 890507

        Przeczytałam Twoją historię i naprawde współczuje że musiałeś przez to wszystko przechodzić. Kiedyś ktoś mądry powiedział że prawdziwym ojcem nie jest ten kto je zrobił (bo to tylko chwila) ale ten kto je wychował bo to jest najważniejsze.

        Piszesz, że kochasz żenę i dziecko i według mnie tak to zostaw. Kochaj ich nadal, postaraj sie być z nimi szcześliwy. Żona cie skrzywdziła, to nie ulega wątpliwości, ale spróbuj dać jej szansę. Zrób to dla córki. Przecież ona cie bardzo kocha, mówi do ciebie "tatusiu" bo ona nie zna innego taty. To Ty justeś dla niej tatą i tak niech zostanie.

        Avatar użytkownika Dunia
        DuniaPoziom:
        • Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
        • Posty: 18894
        9
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 14:28 | ID: 890548

        Jest nieciekawie. To fakt. Ale mnie zastanawia dlaczego Twoja żona bala się powiedzieć Tobie prawdę. 

        Bo skoro tak długo znacie się, to może zna Twoje reakcje. I bała się ich. Fakt, że nie ma do Ciebie zaufania. 

        A Ty piszesz, że  bardzo jej ufasz. Chyba jednak nie bardzo, bo nie czekając na jej odpowiedź na nurtujące Cię bardzo ważne pytanie, zadziałałeś potajemnie. A więc oboje macie sekrety przed sobą. Tak jak większość małżeństw. 

        Tylko , że ten sekret dotyczy dziecka. I to już nie malutkiego. Dziecka, które obdarzałeś miłością i ono odwzajemniało ją. Chcesz to przekreślić.

        A jeżeli będzie to Twoje jedyne dziecko?

        Myślę, że daj już spokój dochodzeniom, porozmawiaj spokojnie z żoną, zacznijcie od nowa i nie wracajcie do tematu. Bo to nic nie zmieni.

        Wiem , wiem mozesz powiedzieć , że to zbyt powazna sprawa. Zdrada, cudze dziecko i.t.p. 

        W obecnych czasach wielu mężczyzn wychowuje dzieci innych ojców. I kochają te dzieci i opiekują się nimi, i kochają ich matki. 

        A więc weź się w garść, odstaw alkohol ( to bardzo zły doradca), zmień swoje postępowanie a potem wymagaj tego od żony. I bądźcie razem. Powodzenia!!!

        Avatar użytkownika asiawil
        asiawilPoziom:
        • Zarejestrowany: 17.03.2011, 13:40
        • Posty: 177
        10
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 14:38 | ID: 890559

        Nawet nie wiesz jak Ci wspólczuję...

        Czytałam tą historię , mąż przeszkadzał mi zaczepiając mnie, a ja pomyślałam sobie...Boże, jak dobrze, że go mam.

        Myślę, że tak jak podejrzewasz, romans trwał na pewno przez długi czas, a kłamstwa Twojej żony jak dla mnie są nie do wybaczenia. Zastanawiam się jaki ona ma tupet i jak bardzo potrafi być wyrafinowana, by trzymać tak okropną rzecz w tajemnicy  przez tyle lat. Wyczuwam po tej opowieści, że jest zakłamana i jeszcze wiele rzeczy mogła ukryć przed Tobą, bo jak widac przychodzi jej to z łatwością. Skruchy i wyrzutów sumienia raczej tu nie ma.

        Wiem jedno, nie możesz dać odczuć córce, że nie jest Twoja, bo liczy się to, że Ciebie kocha najbardziej na świecie, że Ty jestem jej ukochanym tatusiem i całym światem na którym zbudowała swoje życie.

        Jestem przerażona, że kobiety potrafią robić coś takiego osobie, która poświęciła im się, oddała serce na wieki, kocha ponad życie. Mam dwoje kolegów, którzy są w podobnej sytuacji, kobiety ich zdradzały przez wiele lat, podczas gdy oni pracowali za granicą na lepsze zycie. Wracali do domu co 2 mies. i było wszystko ok.

        Uściski, wyznania miłości, wokoło biegające dzieci...a po tylu latach dowiedzieli się, że ich żony mają kochanków. Teraz walczą ze sobą o majątek, dzieci, mają ogołocone konta...niestety kobiety potrafią być bezwzględne.

        Nie wiem co Ty powinienieś zrobić, nie powinnam nawet radzić nie będąc w Twojej sytuacji. Wiem jedno, gdybym to ja była na twoim miejscu posłałabym ta kobietę w diabły, na takiej zdradzie i tylu latach oszystwa nie można dalej budować związku. Wg mnie nie będziesz w stanie tego zapomnieć. 

        Jak narazie walcz o siebie, o swoje zdrowie, byś mógł stanąć na nogi i sam zdecydować co dalej.

        Modlę się , byś nabrał sił i wyszedł z tej sytuacji obronną ręką, z córeczką przytuloną do swego taty. 

        Niech życie wynagrodzi Tobie te wszystkie krzywdy. I gratuluję odwagi w podjęciu decyzji o teście DNA. 

        Widać, że jesteś twardym facetem i wierzę, że wszystko skończy się dobrze.

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

         

        Avatar użytkownika ulotnaniczymwiatr
        • Zarejestrowany: 27.12.2011, 11:27
        • Posty: 45
        11
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 16:26 | ID: 890624

        przeczytałam i ... strasznie mi przykro, że spotkało Cię coś takiego. Ja bym pewnie nie umiała wybaczyć i dalej żyć z osobą, która mnie tak długo okłamywała...

         

        Z drugiej jednak strony to całe Twoje życie i teraz nagle odejść? A co z dzieckiem? Przecież ono niczemu nie zawiniło i nie powinno cierpieć.

         

        Może po prostu umówcie się na separację? Możecie nadal razem mieszkać, ale żyć - powiedzmy - osobno. Tu chyba nie ma dobrego wyjścia :(

        Avatar użytkownika Ina
        InaPoziom:
        • Zarejestrowany: 24.02.2012, 12:26
        • Posty: 78
        12
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 19:04 | ID: 890723

        Żona kłamała dużo co do tej sprawy  Ale myślę że nie jest kłamstwem to że cie kocha i chce ztobą być do końca swoich dni Popełniła błąd  Dużosię słyszy o zdradach jeśli jest związek na odległość  Dla mnie związek na odległość nie ma racji bytu Są osoby twarde o mocnej psychice i poczekają miesiąc nawet pół roku ale kazdy z nas ma swoje potrzeby i nie kazdy jest w stanie czekać tak długo   Nie chce bronić zony Postąpiła zle Dla dobra dziecka, zwiazku należałoby wybaczyc, poczekac az czas wyleczy rany    Jedno co mnie tak naprawde martwi to to że ona tyle klamie to do tamtej sprawy  Trzeba jej powiedziec jasno albo mowi prawde i zyjemy dalej razem albo koniec    Bajki to ona może pleść córce na dobranoc a nie tobie jeszcze w tak ważnej kwesti  Musisz znac prawde Nie o tym czy robiono to na krześle czy kanapie tylko jakie znaczenie miało to dla niejGdyby cie nie kochała poszlaby z innym przeciez  Jest przy tobie To o czyms swiadczy Pomysl otym

        Avatar użytkownika agia81
        • Zarejestrowany: 30.09.2011, 10:40
        • Posty: 7
        13
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 19:28 | ID: 890740

        Ciężko doradzać jeżeli nigdy nie było się w podobnej sytuacji, można jedynie próbować wczuć się w Twoje położenie i zastanowić się jak postąpiło się na Twoim miejscu. Tak jak ktoś napisał wyżej, to bardzo odważny krok z Twojej strony wykonać badania na ojcostwo. Niestety jak się okazuje wynik tej decyzji pociągnął za sobą skutki, których się nie spodziewałeś. Próbuję sobie wyobrazić jak bardzo musiało to zaboleć - ta wiadomośc że dziecko które kochasz ponad życie nie jest Twoje, że zostałeś jakby nie było tak perfidnie oszukany przez kobietę z którą chciałeś spędzić resztę życia... I wydaje mi się, że musisz odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie, czy chcesz w ogóle walczyć o ten związek, czy chcesz z nią być, a jeżeli tak to jakby to wasze wspólne życie wyglądało dalej. Możesz jej wybaczyć (jeżeli będziesz w stanie) ale na pewno nigdy nie zapomnisz. I tak jak sam piszesz na każdym kroku patrząc na swoje dziecko będzie przypominało Ci się co zrobiła Twoja żona. Za ileś lat z  kolei zaczniesz zastanawiać się czy warto taką prawdę ukrywać przed własnym dzieckiem, cierpieć w samotności - i jeszcze bać się na każdym kroku o to czy ona się nie dowie że nie jesteś jej ojciecem (bo różne rzeczy w życiu się zdarzają - których ja na przykład wolałabym być świadoma). Ale na dzień dzisiejszy wiem jedno - sam sobie z tym wszystkim nie poradzisz. Będziesz to dusił w sobie, aż przepraszam za wyrażenie "zeżre" Cię to dokładnie i uciekniesz chociażby w takie głębokie bagno jakim jest właśnie alkohol - a to wszystko może się odbić również na dziecku. Powiem Ci jedno, nie dociekaj i nie oczekuj tego, że Twoja żona powie Ci cała prawdę. Na pewno tak nie będzie. Oszukała raz, oszukała drugi raz i już do końca życia żyjąc z taką osobą nie będziesz jej pewny. Przecież gdybyś sam nie zrobił testów na ojcostwo, ona nigdy w życiu sama  z własnej woli nie przyznałaby Ci się do tego, że Cię zdradziła. A czy to był stosunek przerywany, namiętny pocałunek to zawsze będzie jakaś zdrada. Z tego co piszesz to taki typ kobiety (niestety) - nie bez powodu pisałeś o początkach waszej znajomości, że kiedyś już ktoś tam inny się pojawiał w waszym życiu. Moim zdaniem to były już jakieś pierwsze oznaki jej słabości, którą ona ma. Trzyma się teraz Ciebie bo pewnie boi się zostać sama, w końcu na prawdziwego ojca dziecka raczej liczyć nie może, bo on przecież też ma swoją rodzina. Ba, i ta jego rodzina, a zwłaszcza żona, też żyje w głupiej nie-świadomości. Jak dla mnie to dramat dwóch rodzin. Ale czy to jest miłośc z jej strony? Nie sądzę, raczej starch przed rozstaniem, tym że prawda wyjdzie na jaw - i to ona będzie "napiętnowana". Nie wiem... Ze swojej strony nie pocieszę się, tak jak chyba nikt na tym forum. Jest i będzie Ci bardzo ciężko. Skup przede wszystkim swoje myśli na córce - bo jakby nie było to Twoje dziecko, niech przynajmniej ona jak najmniej cierpi w tej sytucji. Jeżli zdecydujesz się odejść to będzie duży krok na przód, bo życie pod jednym dachem z kimś takim jak Twoja żona już zawsze będzie Ci przynosiło rozczarowania, nie licz na to że wróci miłość z "dawnych" lat. A jesteś jeszcze młody, jeszcze możesz sobie ułożyć życie na nowo tylko musisz podjąć odważną decyzję i nie marnować czasu w tej chwili na umartwianie się i zagłębianie jeszcze bardziej w to co jest prawdą a co nie, czy ona znowu kłamie czy nie - po co się tym dręczyć??? Miłość przychodzi i odchodzi, a czas leczy rany - nie marnuj życia - uwierz mi, że nie warto. Trzymam bardzo mocno kciuki za to żeby w Twoim życiu zaświeciło się jakieś jasne światełko z nową nadzieją, że będzie lepiej. Ale wszystko co sie teraz wydarzy zależy tylko od Ciebie...


        Pozdrawiam iściskam bardzo cieplutko ;)

        Avatar użytkownika Dortris
        DortrisPoziom:
        • Zarejestrowany: 10.11.2011, 22:15
        • Posty: 938
        14
        • Zgłoś naruszenie zasad
        9 stycznia 2013, 20:08 | ID: 890746

        Brak mi słów, ta cała historia, te kłamstwa, Twoja wielka milośc...Nie wiem co napisac, ale nigdy nie postąpiłabym tak jak ona.

        Musisz byc silny i uwierzyc w siebie, potrzebujesz czasu aby sie pozbierac i zastanowic co dalej.

        Zyczę Ci wytrwałosci i sił.

        Użytkownik usunięty
          15
          • Zgłoś naruszenie zasad
          9 stycznia 2013, 21:15 | ID: 890761

          Bardzo ci współczuję,ale teraz najważniejsze jest dziecko...Twoje dziecko bez względu na to,czy jesteś biologicznym ojcem czy też nie....Pamiętaj o Tym!!! co do żony to nie ważne są szczegóły zdrady,ale ważne jest to czy dacie Radę Oboje Żyć  z Tym Faktem Dalej?

          Życzę Ci wytrwałości i rozsądnej decyzji{#thumbsup}

          Avatar użytkownika Tomek1976
          Tomek1976Poziom:
          • Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
          • Posty: 8
          16
          • Zgłoś naruszenie zasad
          10 stycznia 2013, 00:01 | ID: 890779

          Spać nie mogę... więc nowy wątek napiszę...

          Dziś postanowiłem pójść do psychologa z pytaniem jak zmusić ją do powiedzenia prawdy, bo tylko na tym mi zależy. Podsunęła mi świetny pomysł, mianowicie zaproponowanie małżonce, że jedynym sposobem na uwierzenie że mówi prawdę jest wariograf ( powiedziała, że wiele osób się łamie przy tym i decyduje sie powiedzieć więcej z obawy, że wariograf wyciągnie więcej niż sama by chciała)

          Zadzwoniłem do firmy trudniącej się usługami wariografem. Pan poinstruował mnie jak to wszystko wygląda, ale niestety 80% pewności i powiedział, że nie proponuje mi tego robić, ale nastraszyć żonę tak...

          Jakież było moję zdziwienie, kiedy dziś jak córunia zasnęła, a ja kładąc sie obok mojej żony poprosiłem o rozmowę i mówię jej, że jest mi ciężko jej zaufać i z całą pewnością pomogłoby mnie jeśli poddała by sie badaniu wariografem, zwyzywała mnie.....

          Mówię do niej: kochanie zadadzą Ci 5 pytań:

          1. Czy romans z kolesiem trwał dłużej niż ten jeden raz/dzień – odpowiedziała bez wahania, że NIE
          2. Czy oprócz tego kolesia był inny facet z którym mnie zdradzała – odpowiedziała bez wahania NIE
          3. Czy wiedziała, że dziecko nie jest moje kiedy je urodziła – odpowiedziała, że NIE
          4. Czy chce być ze mną bo boi się, że finansowo nie da rady i chce zostać ze mną dla kasy – odpowiedziała, że NIE
          5. Czy jesteś zdolna zdradzić mnie jeszcze jeśli uratujemy nasz związek – odpowiedź NIE

           Więc pytam, kochanie odpowiedziałaś na te pytania bez wahania, to są jedyne na jakie będziesz narażona podczas badania wariografem, jeśli odpowiedziałaś szczerze to nie masz się czego obawiać i BARDZO MI TO POMOŻE ODBUDOWAĆ ZAUFANIE DO NIEJ.

          Wściekła się, że nie podda się temu badaniu bo ma swoją godność. Powiedziałem, że ma czas na decyzję do piątku, odmowa = przyznanie się do obawy, że wyjdzie że znów kłamie. Wściekła się i ona mów do mnie: Ja Ci daję 2 wybory, albo jesteśmy razem i zapominasz o wszystkim, żadnych badań itp., albo nie chcesz być ze mną i nie będę Cię na siłe trzymała i możesz się wyprowadzić, powiedziałem, że zdecydujemy KTO się wyprowadzi, bo widzę, ze już sobie nawet podział majątku zrobiła……Powiedziała, że jak wyjdzie, że kłamie to co wtedy? Więc jej mówię, że jeśli się nie podda to i tak będę pewny, że boi się kompromitacji i wtedy koniec... Bo chcę ratować i odbudować związek pomimo wszystko, ale nie na kłamstwie...Takie bzdety zaczęła mówić, że rąbnąłem w stół pięścią i wyszedłem do pokoju, a ona się ubrała i wyszła z domu...

          Po jej powrocie znów usiadłem obok, przeprosiłem i mówię, że jeśli ona poprosiłaby mnie o takie badanie to bez wahania zgodziłbym się na nie aby tylko spróbować odbudować zaufanie i że nie rozumiem jej decyzji skoro nie ma nic do ukrycia... Stwierdziła, że "może są rzeczy o których nie chce sobie przypomnieć" i poszła spać.

          Znów mnie "rozwaliła"...

          Dobrze, ze mam tabletki...

          Ostatnio edytowany: 10.01.2013, 00:11, przez: Tomek1976
          Avatar użytkownika Jagoda Fioletowa
          • Zarejestrowany: 31.12.2012, 13:21
          • Posty: 442
          17
          • Zgłoś naruszenie zasad
          10 stycznia 2013, 00:47 | ID: 890781

          Bardzo Ci współczuję i zarazem jestem pełna podziwu za Twoje uczucie. 99% osób w Twojej sytuacji już dawno by się rozwiodło. Rozumiem, że bardzo kochasz swoją żonę i córkę i chcesz ratować małżeństwo, ale sam nie dasz rady ciągnąć tego związku. Dopóki Twoja żona nie uderzy się w pierś i nie skończy kłamać będziesz w błędnym kole. A ileż można brać silne leki i uciekać w alkohol?

          Mam nadzieję, że cała ta straszna sytuacja znajdzie jakieś pozytywne zakończenie. Może Twoja żona się opamięta. Pozdrawiam i trzymaj się!

          Avatar użytkownika Dunia
          DuniaPoziom:
          • Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
          • Posty: 18894
          18
          • Zgłoś naruszenie zasad
          10 stycznia 2013, 06:57 | ID: 890792

          Wszystkie dziewczyny bardzo współczują Tobie. Och, jaki jesteś biedny i jaka ona, Twoja żona jest be!!!!

          A to Ty jesteś be!!!

          I Twoja urażona męska ambicja. 

          Po cholerę sięgasz do takich wyjśc jak wariograf?

          Przecież wiesz, że Cię okłamała. I Ciągle wmamwiasz w nią i w siebie , że dalej kłamie. I tak już będzie zawsze. Ona wie, że jej nie wierzyłeś, nie wierzysz i nigdy nie uwierzysz. Zawsze będzie czuć podstęp w Twoim zachowaniu.

          I aby mieć święty spokój będzie ci opowiadać bajeczki, które chcesz usłyszeć. 

          I będzie z Tobą dopóki nie spotka spokojnego faceta. I wtedy odejdzie. A Ty zostaniesz sam ze swoimi frustracjami. 

          Avatar użytkownika anka_ego
          anka_egoPoziom:
          • Zarejestrowany: 18.12.2010, 08:16
          • Posty: 645
          19
          • Zgłoś naruszenie zasad
          10 stycznia 2013, 09:51 | ID: 890941
          Odp. na: #18
          Dunia (2013-01-10 07:57:16)

          Wszystkie dziewczyny bardzo współczują Tobie. Och, jaki jesteś biedny i jaka ona, Twoja żona jest be!!!!

          A to Ty jesteś be!!!

          I Twoja urażona męska ambicja. 

          Po cholerę sięgasz do takich wyjśc jak wariograf?

          Przecież wiesz, że Cię okłamała. I Ciągle wmamwiasz w nią i w siebie , że dalej kłamie. I tak już będzie zawsze. Ona wie, że jej nie wierzyłeś, nie wierzysz i nigdy nie uwierzysz. Zawsze będzie czuć podstęp w Twoim zachowaniu.

          I aby mieć święty spokój będzie ci opowiadać bajeczki, które chcesz usłyszeć. 

          I będzie z Tobą dopóki nie spotka spokojnego faceta. I wtedy odejdzie. A Ty zostaniesz sam ze swoimi frustracjami. 

          chyba nie do końca masz rację. Facet cierpi, naprawdę został skrzywdzony a zresztą jest krzywdzony do dziś. Nie radzi sobie z sytuacja i dlatego sięga po różne sposoby, żeby na jakiś czas zagłuszyć ból. Urażona męska ambicja? Uważam, że zdrada jest najgorszym upokorzeniem w stosunku do drugiego czlowieka. tym bardziej, że to nie jest tu tylko kwestia zdrady ale i wieloletniego kłamstwa. ja też z pewnością czułabym się "urażona" i Ty z pewnościa też, i myślę że każdy. Nie, byłabym wściekła, rozgoryczona, upokorzona...

          Avatar użytkownika Tomek1976
          Tomek1976Poziom:
          • Zarejestrowany: 09.01.2013, 07:44
          • Posty: 8
          20
          • Zgłoś naruszenie zasad
          10 stycznia 2013, 10:27 | ID: 890961

          Dunia przede wszystkim nie znalazłem tego forum po to, żeby ktoś mi współczuł. Chciałbym po prostu to wszystko ogarnąć, ZROZUMIEĆ i na to liczę, że niektóre wypowiedzi w jakis sposób mnie ukierunkują.

          Może i jestem be, ale czemu? Temu, że chcę znów jej zaufać , tylko dociera do mnie jeden fakt.

          Przyznała się, że mnie zdradziła z tym jednym, jeden raz i tak dalej. Pomijając ten fakt NIE POTRAFIĘ zrozumieć obawy przed badaniem wariografem, czy nie było wielu mężczyzn, z którymi topiła smutki będąc sama w obcym mieście. Wytłumacz mi fakt, że dałem jej wczoraj wybór albo sie podda badaniu wariografem i wyjdzie lub nie, że miała kilka romansów, a wtedy się rozstaniemy (oczywiście jeśli miała ) lub druga wersja, że się nie podda badaniu i tym samym przyzna się do winy i będzie koniec wcześniej.

          WYTŁUMACZ mi proszę, czego ona sie może obawiać, co mogła zrobić gorszego poza tym, co zrobiła i woli sie rozstać niz poddać badaniu... Bo nadmieniam, ze jej odpowiedź brzmiała ŻE SIĘ NIE PODDA I JUŻ BO JEJ NIE BĘDĘ DAWAŁ WARUNKÓW. Czyli ważniejsze jest zatrzymanie jakiejś innej tajemnicy od naszego związku...źle rozumuję?

          Ppowiem jeszcze jej cytat odnośnie czemu się nie podda badaniu..."bo ona może nie chce sobie czegoś przypomnieć i nie chce mi o czymś mówić"...

          No comments

          Ostatnio edytowany: 10.01.2013, 10:52, przez: Tomek1976