Polska współczesna wieś- Unia Europejska czy Komuna? - Forum

Widzę zmiany...rolnicy kupują sprzęt, drogi pokrywają się asfaltem (powoli, ale zawsze), zakładane jest oświetlenie dróg, powstały place zabaw...jest lepiej, ale do ideału jeszcze daleko;)

Jak dla mnie widać, że coś się dzieje. Dzięki dotacjom wieś się rozwija. Moim zdaniem Unia pomogła tym przedsiębiorczym rolnikom. I bardzo dobrze.

A rejony popeegerowskie - znam je tylko z filmu "Pieniądze to nie wszystko" i trudno mi się wypowiadać.

UE czy komuna? A to jakaś wielka różnica jest? :)

Nie no Bart rozbroiłeś mnie, fakt, też się nad tym zastanawiam ostatnio

problemem jest mentalność ludzi a nie UE...

ci którzy są ogarnięci wykorzystali możliwości które daje członkostwo w unii a ci którzy wola siedzieć i narzekać siedzą i narzekają i jest jak było.

ja zauważyłam dużo zmian na lepsze w moich okolicach ale to zależy od ludzi zwykłych szarych obywateli jak i od tych którzy rządzą jak wykorzystują okazję albo partaczą fajne projekty bo nie umieją dotrzymać terminów.

ta komuna była lepsza pieniądze były ale na półkach ocet

wcale lepsza nie była ale zwykły szary człowiek cieszył się że on nie ma ale i sąsiad nie ma

1. "Komuna" dla polskiego rolnika wcale nie oznaczała braku towaru, przynajmniej nie tego żywnościowego. To mieszkaniec miasta musiał stać w kolejce po kiełbasę. A inne artykuły: podstawowe meble drewniane można było wykonać ręcznie, każdy wiedział, kto się w czym specjalizuje. Pracował nie tylko ten, kto chciał, ale i ten, kto nie chciał, nieważne, że nie robił nic lub robił niewiele.

2. Wracają do tematu wątku - moja rodzinna miejscowość znajduje się na terenach popegeerowskich. Bieda, alkoholizm, jeszcze raz bieda. Nie bez znaczenia jest to, że to Polska północno - wschodnia - ta wieś jest inna niż wieś np. z centralnej Polski.

Czy nie ma osób przedsiębiorczych? Są. Nieliczni. Innych "pomoc społeczna" nauczyła, że im się po prostu należy, że dostaną dofinansowanie, finansowe wsparcie. To bardzo szeroki temat - związany nie tylko z przemianami ustrojowymi czy wejściem Polski do UE.

Dzieci "dziedziczą" biedę, bezradność, niechęć do nauki - po rodzicach. Wyczynem staje się ukończenie gimnazjum, czasami szkoły zawodowej, potem bardzo szybko dzieci rodzą dzieci.

Jest po prostu ten sam model - nieważne, że nie robię nic, należy mi się.

Są rolnicy, którzy skorzystali na wejściu do UE - im nawet UE nie zaszkodziła ;) są także tacy, którzy ciągle czekają, aż im się wszystko poda.

Czy ja wiem, nie wiem czy są zmiany, jeśli tak to małe.

Na wsi zaczynają rządzić młodzi i ci starzy rolnicy muszą zrozumieć ze tylko w tych młodych jest siła. Na chwile obecna małe gospodarstwa to są "niedobitki" które nie chciały oddać swoich pól pod dzierżawę( dlaczego nie? A bo nie, bo ojcowizna), albo ziemia jest na tyle słaba że nie opłacalna. Jest jeszcze dwie grupy gospodarstw. Jedne to które trzymają ziemie by później sprzedać ją na jaką działalność lub przekształcić ja w działki budowlane. Drugie to takie gdzie  "Gospodarka" nie jest jedynym źródłem utrzymania.

Teraz żeby rozkręcić mechanizm pracy na polu należy mieć:

maszyny, ludzi do roboty przy maszynach,wiedzę, przechowalnie,przynajmniej kilka hektarów jednej uprawy.DOBREGO odbiorce.troche szczęścia do pogody.

Trzeba być nie tylko rolnikiem ale dobrym  managerem. To już nie te czasy gdy miało się troszkę sadu lub np.fasolki. CI co sie jeszcze łudzą często idą po zapomogę do gminy żeby na węgiel było zimą.  W moich okolicach mało kto ma kurę albo krowę bo im sie to nie opłaca.  Wieś mała spokojna już zanika. Myślę że kilka lat gdy ci co jeszcze próbują i są na tyle zdrowi  podupadną troche na zdrowiu zrezygnują. Bo Nawet nie ma kto tej gospodarki po nich przejąć bo kto młody to uciekł za granice.

prawda

skądś się wzięło w końcu to powiedzenie: "czy się stoi, czy się leży 10zł się należy"

i w poprzednim poście też trafnie zauważyłaś że podejście młodzi "dziedziczą" wręcz po rodzicach, dziadkach podejście do życia a to bardzo przykre jest i niesie za sobą dużo konsekwencji właśnie jak brak zmian na lepsze :(

pytanie jak to zmienić :(

I jak zmienić tą "komunistyczną" mentalność ludzi, gdy pijaczek, który znęca się nad matką jest idolem?

Gdy właśnie, tak jak piszecie, każdy czeka aż mu się poda.

W dzieciakach widać zmianę, tylko co z tego jak nie ma pieniędzy na szkołę, studia to już jest marzenie takich dzieci i bardzo rzadko, które z nich wierzy w swoje możliwości...

Dzisiaj głównym warunkiem (owszem, nie jedynym) jest odpowiednio mały dochód (lub jego brak), by otrzymać pomoc.

Ja wprowadziłabym stypendia dla dzieciaków - ale uzależnione od wyników w nauce. Na zasadzie: chcesz się uczyć, ucz. Nie starasz się - nie wyciągaj ręki. Pamiętam dziewczynę, która chodziła do szkoły tylko dlatego, bo dostawała na to dofinansowanie. Uczyła się fatalnie, nie była samodzielna, nie była w stanie podjąć żadnej pracy.

A kwestia poczucia własnej wartości - szkoła. Wiem, wiem - najpierw dom. Tutaj jak w lustrze odbijamy się - to, kim jesteśmy, co myślimy o sobie. jaką wartość mamy najpierw dla rodziców, potem dla siebie.  Jeśli tutaj jest deficyt - to nauczyciel jest tym, który motywuje. Nawet wtedy, gdy rówieśnicy wytykają palcami. Nauczyciel jest tym, który wskazuje - możesz wiele, dasz radę. Poznałam takich - wspaniali ludzie.

Dla niektórych rolników, którzy umieli wykorzystac pomoc, wejście do UE było gwiazdką z nieba.

Tylko że jednak nasuwa się tu oczywiste pytanie - skoro Polska wpłaca do UE kasę, tam mądre głowy myśla, jak tu Polsce dogodzić, myślą, myślą, myślą (pobierają za to diety, więc się nie spieszą) myśla, myślą...

I nagle bęc! Wymyślili. Jak polskie pieniądze, wpłacone do budżetu UE podzielić i nakazać Polakom je wykorzystać. Oczywiście pobierając odpowiedni procent za myślenie.

Jakoś mi to zalatuje poprzednim, centralistycznym myśleniem, tylko dodano jeszcze jeden stopień do schodów prowadzących od rolnika do konsumenta.

WIDZĘ ZMIANY NA LEPSZE

Zmniany są ale to zasługa Gmin, które bardziej o infrastrukturę wsi na swoim terenie dbają- o drogi, szkoły, przedszkola i inne placówki.

Co do mentalności ludzi to najbardziej zyskali młodzi rolnicy, którym coś się chciało robić. Oni wygrali bo z pomocą Unii lepiej im się dziś żyje:)

Nie mam bezpośredniego kontaktu ze wsią. Widzę ją z okien samochodu. Ale widzę ogromne różnice. W sensie fizyczny. Nowe domy, większy porządek w obejściach. Chociaż znam osoby ktore mają domki na wsi i tam mieszkają. I po zieleninę, jajka, czy kurki jeżdżą do miasta. I tego nie rozumiem. Gdybym ja mieszkała na wsi.....to na pewno miałabym swoje warzywa, owoce, kwiaty , jajka i kury. Ale ja to jestem takim dziwilongiem. Ja nawet w mieście miałam działkę. Ale nie można było hodować kurek A i chleb piekę sama. I to w większym rozmiarze przekłada się na gospodarstwa rolne. trzeba samemu robić a nie wyciągać ręce po coś co może okazać się tylko obiecanym marnym groszem.