wiecie co mnie ostatnio wpienia na spacerach? Chodniki zastawione... wózkami dziecięcymi. Sama mam dziecko i wiem jak cięzko poruszać się po nierównym, wąskim i zatłoczonym chodniku. Ale ataku spazmatycznej kurwicy dostaję, kiedy na takim chodniku staną sobie dwie - trzy mamy z wózkami i urządzają pogaduszki

Rozumiem - można stanąć i porozmawiać z boku nie tarasując całego chodnika. Ale żeby nie reagować na "przepraszam, czy można przejść" lub co więcej z oburzeniem pyskować? NIestety taką tendencję zauważyłam również wśród starszych pań, mniemam babć.
Wczoraj nie wytrzymałam i pojechałam ostro z tekstem "może jeszcze paniom kanapę i zimne piwko dostarczyć?". Bo ile można?