Wątek:
Dlaczego mężczyźni o bezpłodność najpierw posądzają kobiety?
13odp.
Strona 1 z 1
Odsłon wątku: 9313Marcin1984Poziom:
- Zarejestrowany: 22.09.2009, 09:00
- Posty: 2879
Usłyszałem gdzieś takie stwierdzenie, że gdy para nie może mieć dzieci, mężczyzna zawsze pierwszy zaczyna podejrzewać kobietę o bezpłodność, a jak wiadomo, nie zawsze tak jest. Jak myślicie dlaczego? Ciekaw jestem Waszych opinii.
Bo tak jest łatwiej - stereotypowo to kobieta rodzi, to ona chodzi w ciąży więc automatycznie to ona też zachodzi lub nie zachodzi w ciążę. Myślę, że panowie (nie wszyscy oczywiście) mierzą swoją męskość tym, że mogą spłodzić dziecko lub nie. Jak powstaje podejrzenie, że są niepłodni to rodzi się też podejrzenie, że ich libido jest zaburzone. Łatwiej jest więc problem zwalić na kobietę i dalej pozostać "męskim" facetem.
Za problemy z płodnością statystycznie tak samo często odpowiadają kobiety jak mężczyźni. Zgadzam się z Kasia, ze tak się utarło, jest to stereotyp, tak jest wygodniej...
Zapraszam do lektury artykułu:
http://familie.pl/profil/mama_julki/1069,Bezplodnosc-i-nieplodnosc-choroby-cywilizacyjne-XXI-wieku.html
SoniaPoziom:
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
3
Mężczyzna "zwala" winę na kobietę,żeby nie ucierpiało jego męskie EGO. Poza tym,tak jest łatwiej.Nie mam na myśli wszystkich mężczyzn,ale niektórzy tak myślą.
To przecież normalne że kobiety chodzą do ginekologa i się leczą na "babskie sprawy". Facet NIE MA problemów z męskością. Nie chodzi rutynowo do lekarza. Nie musi. A jak coś jest nie tak to nagle jest po prostu wstyd się do tego przyznać.
My umiemy o swojej płodności rozmawiać z innymi ludźmi - z lekarzami, pielęgniarkami, połoznymi. Tak ten świat jest poukładany, tego się od nas wymaga, tak jesteśmy nauczone. A faceci niestety nie.
Mama Tymka napisał 2010-09-30 09:51:26
O tak, to jest święta racja! Faceci w ogóle nawet do lekarza pierwszego kontaktu nie chcą chodzić (był nawet taki wątek), a co dopiero mówić o leczeniu "męskich chorób" czy spraw zwiazanych z płodnoscią...My umiemy o swojej płodności rozmawiać z innymi ludźmi - z lekarzami, pielęgniarkami, połoznymi. Tak ten świat jest poukładany, tego się od nas wymaga, tak jesteśmy nauczone. A faceci niestety nie.
ducinaltumPoziom:
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
6
Poza stereotypami, niechęcią mężczyzn (czy nawet brakiem umiejętności) do rozmawiania nt. problemów z płodnością. obawami przez byciem określanym jako "nie-męski"...
to same kobiety najpierw obwiniają siebie. W sobie najpierw szukają problemu, winy. Czy to płodność...czy inne sprawy. Może to przyzwyczajanie mężczyzn, że to kobiety są winne? Nie wiem. Ale ile znam par, to sama kobieta najpierw w sobie szuka przyczyn trudności...
ducinaltum napisał 2010-09-30 10:05:10
Też tak myslę. Zawsze to my pierwsze szukamy w sobie winy, że coś z nami pewnie jast nie tak, biegamy po lekarzach, robimy badania. faceto przeważnie tak jest wygodnie. To troche nie sprawiedliwe, bo jeżeli dwoje ludzi chce mieć dziecko, a mimo prób nadal nie ma tych dwóch kresek, to i kobieta i mężczyzna powinni jednocześnie iść do lekarza i zbadać swoją płodność, tym bardziej że u mężczyzny wystarczy w wielu przypadkach badanie spermy, a kobieta musi przejść szereg różnych badań żeby coś konkretnego orzekli. Faceci po prostu są wygodni (oczywiści nie wszyscy) i wolą żyć w przekonaniu że ich problemy z płodnością sie nie tyczą. Nasza wym wina też oczywiście jest, bo wystarczyłoby przedstawić sprawę jasno - chcesz dziecka, to razem idziemy się przebadać i koniec.Poza stereotypami, niechęcią mężczyzn (czy nawet brakiem umiejętności) do rozmawiania nt. problemów z płodnością. obawami przez byciem określanym jako "nie-męski"...
to same kobiety najpierw obwiniają siebie. W sobie najpierw szukają problemu, winy. Czy to płodność...czy inne sprawy. Może to przyzwyczajanie mężczyzn, że to kobiety są winne? Nie wiem. Ale ile znam par, to sama kobieta najpierw w sobie szuka przyczyn trudności...
madalenadelamurPoziom:
- Zarejestrowany: 22.02.2010, 10:02
- Posty: 3921
8
Osądzać o coś takiego to straszna sprawa.
Myślę,że osądzają bo boją się,że to oni mogą stwarzać ten problem.Ale osądzanie w takiej srawie to nic dobrego wręcz może działać w przeciwną stronę.
aśka rPoziom:
- Zarejestrowany: 31.03.2009, 13:19
- Posty: 3249
9
Kobiety wcale nie szukają problemu u siebie tylko inaczej podchodzą do tego gdyż njawpierw chcą sprawdzić czy ten problem ich nie dotyczy jeżeli się okaże że to nie u niej to dopiero idzie do partnera bo wie że mężczyzna całkiem inaczej podchodzi do takich spraw a poza tym dlatego że kocha swojego partnera i tyle.
UlinkaPoziom:
- Zarejestrowany: 20.10.2009, 18:42
- Posty: 6675
10
Z wszystkim, co tu napisałyście zgadzam sie i ja. Własciwie nic dodać, nic ująć.
kaskurPoziom:
- Zarejestrowany: 26.01.2009, 08:54
- Posty: 6450
11
Wya
Mama Tymka napisał 2010-09-30 09:11:16
Całkowicie się ztym zgadzam, zreszta kobieta zazwyczaj lepiej przyjmuje wiadomość że jest bezpłodna niż facet.Bo tak jest łatwiej - stereotypowo to kobieta rodzi, to ona chodzi w ciąży więc automatycznie to ona też zachodzi lub nie zachodzi w ciążę. Myślę, że panowie (nie wszyscy oczywiście) mierzą swoją męskość tym, że mogą spłodzić dziecko lub nie. Jak powstaje podejrzenie, że są niepłodni to rodzi się też podejrzenie, że ich libido jest zaburzone. Łatwiej jest więc problem zwalić na kobietę i dalej pozostać "męskim" facetem.
ZaraPoziom:
- Zarejestrowany: 28.09.2010, 17:08
- Posty: 45
12
A może to wynika też trochę z niewiedzy mężczyzn? Nie oszukujmy się, spora część mężczyzn wie tylko tyle, że z "tego biorą się dzieci" a i to nie zawsze. A jak to wszystko działa, zarówno u kobiety jak u u nich samych-o, to już zagwozdka. Nie raz byłam świadkiem rozmów na "takie tematy" i, o zgrozo, część mężczyzn nie potrafi nawet nazwać prawidłowo swoich narządów! Nie mówiąc o tym, że mężczyzna może płodzić dzieci praktycznie do końca życia, kobieta zaś dużo wcześniej traci tą zdolność-stąd pewnie i przekonanie, że skoro oni mogą zawsze to ich problem niepłodności nie dotyczy. Co tu dużo mówić-bark wiedzy, stereotypy i męskie ego robią swoje.
...moja znajoma chyba 5 lat namawiała na badania swojego męża, bo nie docierało do niego, że lekarz prosi o wyniki badań partnera...
poszedł - zrobił i wyszło, że to właśnie on musi przyjmować hormony...mówiła, że na ten temat nigdy nie nawiązał rozmowy - tak, jakby to nie on się leczył - to się samo wyleczyło...
powiedziała o tym swojej szwagierce/ siostrze męża/ i zrobiła wroga, bo jego rodzinka powiedziała, że ona niepotrzebnie nagłośniła tę sprawę...