![]() |
cleverkidKategorie: Rodzicielstwo, Rozwój Liczba wpisów: 3, liczba wizyt: 5040 |
Nadesłane przez: cleverkid
dnia 09-01-2019 01:17
Ludzkość cierpiała na choroby od zawsze. Nie jest wiec odkryciem, że Matka Natura to przewidziała i sama obdarowała nas wieloma lekami które dostępne są na wyciągniecie ręki. Dziś często do leczenia stosujemy antybiotyki. Jednak czy antybiotyki są faktycznie zawsze niezbędne?
W średniowieczu wiele ziół służyło jako lekarstwo (np. driakiew służyła jako lekarstwo na zapalenie stawów, gorączkę czy trąd). Lekami stawały się również sproszkowane metale ciężkie, takie jak złoto (w różnych postaciach nazywane eliksirem życia).
Z czasem ludzie zaczęli się zastanawiać dlaczego jedni chorują a inni w tych samych warunkach nie. Powstała pierwsza teoria odporności stworzona przez Paula Ehrlicha, za którą otrzymał nagrodę nobla.
Pierwszym antybiotykiem była penicylina, odkryta zupełnie przypadkowo przez Alexandra Fleminga, gdy na płytce pokrytej pleśnią zauważył strefę, która hamowała rozwój bakterii gronkowca złocistego. Jest to jeden z przypadków, kiedy bałagan w laboratorium uratował wiele istnień ludzkich-)
Otrzymaną penicylinę podano pacjentowi pierwszy raz w 1941 roku w przypadku ostrej posocznicy.
Równolegle trwały badania na bakteriami glebowymi. W 1939 roku Rene Dubos (który stworzy termin antybiotyk) wykrył substancję toksyczną dla bakterii, wytwarzaną przez jedną z bakterii glebowych. Od tego czasu zaczęto szukać podobnych substancji wśród innych bakterii glebowych. To właśnie spowodowało, że odkrycia antybiotyków zaczęły następować lawinowo.
Odkrycie antybiotyku to jedno a zrozumienie jak działa to zupełnie inna sprawa. Wówczas takie nauki jak biochemia czy genetyka zaczęły się dopiero kształtować.
Nie jest już tajemnicą, że skuteczność antybiotykowa zależy od rodzaju antybiotyku, jego stężenia oraz rodzaju bakterii na jakie chcemy zadziałać. Istnieją jednak dwa rodzaje oporności. Pierwszą jest oporność naturalna, w której jest pewna bardzo mała część populacji bakterii która nie ginie. Dzieje się tak mimo długotrwałego kontaktu z antybiotykiem. Szacuje się w środowisku naturalnym jest to wręcz regułą.
Drugi typ oporności to odporność nabyta. Polega ona na tym, ze bakterie początkowo wrażliwe na antybiotyk w wyniku mutacji stają się oporne. Pierwszy opis takie oporności pochodzi z roku 1910.
Gdy penicylina dała początek antybiotykom, najpierw naturalnym potem półsyntetycznym i syntetycznym, wydawało się że walka ze wszystkimi bakteriami będzie wygrana i jest to tylko kwestią czasu.
Jednak pod wpływem wydarzeń wojennych użycie penicyliny znacznie wzrosło, co spowodowało pierwsze pojawienie się bakterii opornych na nią. Z pewnością jednym z powodów, był fakt, że penicylina przez wiele lat od momentu jej powstania była dostępna bez recepty jako lekarstwo na niemal wszystkie problemy zdrowotne. Była więc nadużywana.
Większość kolejno-produkowanych antybiotyków z czasem zaczęła posiadać swoich opornych odpowiedników wśród bakterii. Problemem szczególnie dzisiaj staje się oporność wieloraka, czyli dany szczep bakterii jest oporny na wiele typów antybiotyków.
Nadesłane przez: cleverkid
dnia 04-11-2018 23:40
Pamiętam że gdy byłem małym chłopcem, nasze potrzeby nie były zbyt wygórowane. Wtedy być może nikt nie myślał o tym jak uczyć dziecko oszczędzania. W czasach mojego dzieciństwa nie było jeszcze komputerów więc dużą część czasu spędziłem na dworze. Wspólnie z kolegami konstruowaliśmy sobie zabawki. Raz wzięliśmy podwozie ze starego zniszczonego już wózka dziecięcego, położyliśmy na to deskę i zjeżdżaliśmy z górki-najlepsza zabawa pod słońcem, jaką pamiętam-)
Dziś jednak mam wrażenie, ze nasze dzieci mają większe potrzeby. Z jednej strony mówimy ze świat staje się coraz bardziej materialny, bo przecież jak kolega ma Iphone’a to ja tez bym chciał. Jednak z drugiej spróbujmy znaleźć w tej sytuacji jakieś korzyści. Jedną z nich jest potrzeba oszczędzania pieniędzy. Wszystkie gadżety kosztują. Czemu wiec dziecko nie miałoby sobie samo ich kupić?
Gdy przygotowywałem ten artykuł, wsparłem się kilkoma pozycjami z literatury anglojęzycznej, które uświadomiły mi jedną niby oczywistą rzecz w temacie jak uczyć dziecko oszczędzania. Gdy dostajemy informacje o tym że zostaniemy rodzicami, po chwili euforii zaczynamy..planować.
Planujemy kupno najlepszego wózka, najlepszego łóżeczka, być może zaczynamy szykować dla dziecka mały pokoik. Planujemy to czy wprowadzimy smoczek czy nie (taaaaa plany planami a życie i tak zrobi swoje-)) Dlaczego jednak nie planujemy tego co chcemy nauczyć dziecko w przyszłości? Co będziemy chcieć mu przekazać na temat pieniędzy, jak go będziemy uczyć komunikacji i sposobów radzenia sobie ze stresem?
Wielu autorów książek o pieniądzach podkreśla, że finansową edukację naszych dzieci powinniśmy zacząć już w momencie jego poczęcia, właśnie od przemyśleń.
Jednak uważam że nigdy nie jest za późno. Ja się troszkę spóźniłem, dlatego czasami siadamy razem i opowiadam synowi o motywach które spowodowały że kupiłem rzecz właśnie tam i na takich a takich warunkach.
Pokazuję mu tez inne opcje jakie miałem i dlaczego z nich zrezygnowałem. Celem tego ćwiczenia jest by pokazać że nie zawsze cena jest najważniejsza. Tak wiem, dla nas to oczywiste ale dla tak małego człowieka jeszcze nie do końca-). Ale do rzeczy.
Nadesłane przez: cleverkid
dnia 02-11-2018 13:18
Każdy z nas chciałby wiedzieć jak rozmawiać bez krzyku i złości. Poteoretyzowaliśmy troszkę TUTAJ. Jeśli szukasz sposobów jak rozmawiać bez krzyku i utraty kontroli, zacznij od tamtego artykułu. A teraz czas na odrobinę praktyki. Specjaliści w mądrych książkach podają, że na początku warto uczyć dziecko argumentacji.
Jeśli więc chce nas ono do czegoś przekonać (pójścia na plac zabaw, kupna soczku czy jeszcze chwili zabawy), poprośmy go od czas od czasu o 3 powody dla których moglibyśmy spełnić jego prośbę.
Jest to ważne ćwiczenie, bowiem bez właściwych argumentów dalsze próby przejścia na wyższy poziom zakończą się fiaskiem.
Gdy dziecko podaje mądre argumenty, zawsze pochwalmy go za to. Dzięki temu będzie miało poczucie ze liczymy się z jego zdaniem i je szanujemy, co zachęci go do dalszych działań.
Wszyscy znamy tę sytuację. Czas iść spać, a tu słyszymy: ” Jeszcze 5 minut’, lub moje ulubione: „zaraz”-)
Moja córeczka jest prze kochana, jednak w życiu wie zawsze czego chce. (W sumie to nawet nie wiem po kim to ma). Jeśli więc sama nie podjęła decyzji, to bywało czasem ciężko.
Sporo się jednak zmieniło, gdy zacząłem ją pytać: „ Jak myślisz, ile czasu jeszcze potrzebujesz aby skończyć zabawę i iść spać?”. Działa naprawdę magicznie.
Zamiast stawiać się w pozycji dyktatora i powiedzieć „Posprzątaj zabawki’, użyjmy prośby pokazując że jest ono partnerem: „Czy mógłbyś mi proszę pomóc i posprzątać zabawki?” Jeszcze lepszy skutek osiągniemy jeśli dodamy argumentację.
Czasem możemy się zdziwić jak mądrze dziecko potrafi argumentować swoje racje. Ba, są nawet tacy, którzy uważają że dziecko jest świetnym negocjatorem. (Fakt, nikt nie jest tak wytrwały w walce o loda w letni dzień, jak ono) Zatraca jednak te umiejętność i musi się jej uczyć w przyszłości od nowa. Ty tez uważasz że coś w tym jest?
Dlatego dajmy czasami dziecku wygrać chwaląc go za argumentację i pokazując mu cel jaki przyświecał rozmowie od samego początku. W końcu jest to również nasze zwycięstwo jako rodziców.
Czasami chcemy pokazać dziecku, że zachowało się niewłaściwie. Warto na końcu postawić pytanie otwarte w stylu „ A ty co o tym myślisz”/”Co o tym sądzisz?”. Zostawiasz tym samym otwarte pole do dyskusji.
Bywają dzieci naprawdę uparte i proste argumenty rzadko działają. Wtedy czasami warto poprosić o coś niebotycznie dużego „Czy mógłbyś mi pomóc i odkurzyć wszystkie pokoje?”. (To jest mój mizerny przykład na którym chcę jedynie pokazać te technikę).
Gdy otrzymasz kategoryczny sprzeciw bo za długo, za ciężko, za długo, wtedy opuśćmy wymagania: „ Więc może mógłbyś chociaż posprzątać teraz zabawki?”. Często działa znakomicie.
Tutaj ja sam czesto stosuję metode wzięta prosto z negocjacji. jst niezwyke prosta.
mozesz o niej przeczytac w reszcie artykułu tutaj: